wtorek, 20 marca 2012

67- "Dom na krańcu świata", Michael Cunningham

wydana przez Dom Wydawniczy Rebis
Nie wiem, dlaczego ktoś chciał rozstać się z tą książką. Wymieniłam ją w trakcie akcji Book- Change i zastanawiam się czy jej poprzedniemu właścicielowi powieść nie przypadła do gustu, czy postanowił uszczęśliwić kolejnego czytelnika. Jeśli kierował się szlachetnymi pobudkami- dziękuję i podziwiam, ja nie zamierzam jej nikomu oddawać.

W "Domu na krańcu świata" próżno szukać gwałtownych zwrotów akcji czy teorii spiskowych. Nie ma tam zbrodni, kryminalnej zagadki ani płomiennego romansu w słonecznej Italii, a jednak trudno książkę odłożyć na bok. Na kilkuset stronach Cunningham opisuje życie trojga ludzi, nieszablonowe, ale w gruncie rzeczy normalne.

Bobby i Jonathan znają się od dziecka. Przed laty łączył ich romans, potem ich drogi się rozeszły, ale mężczyźni utrzymują kontakt. Pewnego dnia Bobby rezygnuje z posady cukiernika i przeprowadza się do Jonathana, mieszkającego z przyjaciółką w Nowym Jorku. Mężczyźni tworzą wraz z hippiską Clare nietypową, ale stosunkowo szczęśliwą rodzinę, a kiedy kobieta zachodzi w ciążę, przeprowadzają się na wieś, gdzie starają się zbudować dom, za którym wszyscy tęsknią. Przyjazd chorego na AIDS kochanka Jonathana burzy delikatną równowagę, zmuszając bohaterów do zmiany wartości i innego spojrzenia na życie.

W "Domu na krańcu świata" podoba mi się pomysł autora na prowadzenie narracji- każdy rozdział jest opisany z perspektywy innego bohatera. Same postaci są dokładnie przedstawione i nieoczywiste, ich wzajemne relacje często skomplikowane, a wybory zaskakujące.
Lektura powieści dostarczyła mi nie tylko rozrywki, ale też materiału do przemyśleń, czyli, według mnie, spełniła wszystkie kryteria doskonałej książki. Gorąco polecam, nie tylko wielbicielom "Godzin".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz