Wydawnictwo Dolnośląskie |
Nie wiem, po co J.K. Rowling napisała tę książkę pod
pseudonimem, skoro i tak powszechnie wiadomo, kto jest jej prawdziwym autorem…
Ale może to taki chwyt marketingowy? W każdym razie, pisarce wyszła kolejna,
bardzo dobra powieść. Wydawca reklamuje ją jako kryminał, ale ja nazwałabym ją
raczej książką detektywistyczną – kojarzy mi się z Agathą Christie i
detektywami, docierającymi do prawdy dzięki drobiazgowej analizie faktów i
pozornie nieistotnych szczegółów.
Kiedy znana modelka, Lula, spada z balkonu i ginie na
miejscu, policja od razu zakłada, że popełniła samobójstwo. W mieszkaniu nikogo
oprócz niej nie było, dziewczyna leczyła się psychiatrycznie i przechodziła
trudny okres. Jej sąsiadka utrzymuje, że słyszała dochodzące z apartamentu Luli
odgłosy kłótni, ale nikt nie wierzy narkomance i histeryczce. Jedynie brat
modelki nie zgadza się z założeniem policji (i prasy) i wynajmuje prywatnego
detektywa, Cormorana Strike’a, który ma dotrzeć do prawdy. Mężczyzna, z pomocą
rezolutnej asystentki Robin, wypytuje świadków, przyjaciół i rodzinę zmarłej
dziewczyny, zadaje wiele niewygodnych pytań, a przy okazji stara się poradzić
sobie z rozstaniem z narzeczoną, brakiem mieszkania i środków do życia.
Robert Galbraith stworzył plejadę wyrazistych, świetnych
bohaterów. Nie sposób nie lubić Cormorana, ogromnego mężczyzny z jedną nogą,
pokręconym życiem osobistym i wyjątkowo błyskotliwym umysłem; rodzina Luli to
grupa wyjątkowo antypatycznych osób, a jej przyjaciele też są nietuzinkowi. Siłą pozostałych książek J.K.
Rowling również były stworzone przez nią postaci i pod tym względem nic się nie
zmieniło. Brawa należą się jednak nie tylko za bohaterów, bo i sama intryga jest w
„Wołaniu kukułki” niczego sobie. Myślę, że wszyscy ci, którzy kupili tę książkę
pod choinkę, dokonali dobrego wyboru.