sobota, 29 października 2011

37- "Czerwona wilczyca", Liza Marklund

Wydana przez Wydawnictwo Czarna Owca
Ten tydzien upłynął pod znakiem kryminałów. Książka Lizy Marklund jest kolejną szwedzką powieścią kryminalną, ktorą z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim miłośnikom gatunku.

Tym razem, znana nam główna bohaterka, Annika Bengtzon, postanawia napisać cykl artykułów o szwedzkich aktach terroru. Kiedy leci do północnej Szwecji, gdzie w latach sześćdziesiątych wysadzono samolot bojowy, okazuje się, że jej kolega po fachu, od którego miała dostać materiały, został celowo przejechany przez samochód. Annika rozmawia ze świadkiem zdarzenia i nakłania go do zgłoszenia się na policję, a kilka dni później chłopak zostaje zamordowany. Dziennikarka nie wierzy w zbieg okoliczności i postanawia znaleźć sprawcę. Wpada na trop terrorysty, ktory po wielu latach nieobecności wrócił do kraju. Jedną z jego znajomych była w młodości obecna minister kultury...

W "Czerwonej wilczycy" Annika Bengtzon musi zmierzyć się nie tylko z oporem wydawcy i politycznymi intrygami, ale również z własną psychiką. Parę miesięcy wcześniej była więziona przez terrorystę i teraz zastanawia się czy nie wpłynęło to na nią bardziej, niż się jej wydaje. Dziennikarka nie znajduje też oparcia w mężu, który nawiązuje romans z koleżanką z pracy.

Czy Annika dotrze do prawdy o morderstwach, zdoła przekonać szefa do swojej teorii i uratować małżeństwo?

36- "Czterdzieste czwarte dziecko", Tom Rob Smith

Kolega pożyczył mi tę książkę mówiąc, że to kryminał. Faktycznie jest w niej wątek kryminalny, ale dla mnie ważniejsze było tło opowieści- rzeczywistość ZSRR za czasów Stalina.

Główny bohater, Lew Stiepanowicz Demidow, pracuje jako funkcjonariusz MGW, tajnej policji. Prowadzi wygodne życie u boku pięknej żony, Raisy, jest ponad wszystko oddany ojczyźnie. Pewnego dnia ginie syn jego podwładnego. Nieoficjalne zeznania świadka wskazują na morderstwo, ale przecież w idealnym społeczeństwie rosyjskim nie ma miejsca na zbrodnie. Lew lekceważy sprawę, lecz jego podwładny nie potrafi mu tego zapomnieć. Rzeczywistość, w jakiej obaj żyją, daje wiele okazji do zemsty i wkrótce Raisa zostaje oskarżona o zdradę. Małżonkowie muszą uciekać, a Demidow odkrywa, że w całym kraju giną dzieci, wszystkie w podobny sposób. Rozpoczyna się podwójny wyścig- Lew i Raisa chcą ocalić życie, jedncześnie ścigając bezwzględnego mordercę.

Tom Rob Smith bardzo szczegółowo opisał przesłuchania więźniów, zastaszenie ludności i trudne życie mieszkańców wsi. Fakty te były mi znane już wcześniej, ale i tym razem nie czytało się o nich łatwo. Na tych sprawach skupiłam się bardziej niż na wątku morderstwa, ale nie zmienia to faktu, iż "Czterdzieste czwarte dziecko" jest świetnym kryminałem.
A dodatkowym plusem lektury było to, że naprawdę cieszyłam się, że żyję tu i teraz i nie muszę się przejmować każdym wypowiedzianym nieopatrznie słowem.

wtorek, 25 października 2011

35- "Niemiecki bękart", Camilla Lackberg

Wydana przez Wydawnictwo Czarna Owca
Wcale się nie dziwię uwielbieniu, jakim czytelnicy na całym świecie darzą skandynawskie kryminały. Połączenie zgrabnie skonstruowanej intrygi i bogatego tła społeczno-kulturalnego sprawia, że powieści Larssona czy Lackberg pochłaniają całą uwagę. Dostarczają nie tylko rozrywki, ale też dają obraz współczesnego szwedzkiego czy norweskiego społeczeństwa, z jego problemami i stylem życia.

"Niemiecki bękart" jest kontynuacją sagi kryminalnej, kolejną po "Ofiarze losu" powieścią z policjantami z Tanumshede w roli głównej. Tym razem funkcjonariusze muszą rozwiązać zagadkę morderstwa, którego ofiarą pada Erik Frankel, osiemdziesięcioletni historyk. Po odkryciu zwłok mężczyzny, do miasteczka wraca Axel Frankel, jego brat, słynny znawca nazizmu, który w czasie wojny przebywał w obozie koncentracyjnym. Okazuje się, że współczesna zbrodnia wiąże się z wydarzeniami sprzed sześćdziesięciu lat, a po śmierci Erika ofiarą przestępstwa padnie jeszcze jedna osoba, jego koleżanka z młodości.

Tymczasem Erika, żona policjanta, pisarka, znajduje na strychu zakrwawiony dziecięcy kaftanik i pamiętniki z lat czterdziestych, należące do jej matki. Jakie tajemnice kryją w sobie niebieskie bruliony? I czy istnieje jakiś związek między nimi a morderstwami?

Powieść Camilli Lackberg jak zwykle wciąga, fragmenty dotyczące współczesności i okresu wojny są równie ciekawe.
 Bardzo podobał mi się wątek urlopu ojcowskiego, rozterki rodziców zajmujących się dziećmi i tęsknących za towarzystwem dorosłych.

Z czystym sumieniem mogę "Niemieckiego bękarta" polecić i wielbicielom kryminałów, i pasjonatom powieści obyczajowych.

sobota, 22 października 2011

34- "Brick Lane", Monica Ali

Wydana przez Wydawnictwo Zysk i S-ka
Podobno powieść M. Ali odniosła w Wielkiej Brytanii ogromny sukces. Szczerze mówiąc nie wiem, dlaczego. Na to, aż akcja nabierze tempa, czekałam do około 150. strony. Potem rzeczywiście zrobiło się ciekawie, ale chyba nie na tym rzecz polega, żeby męczyć się przez tyle czasu?

Nazneen nosi w sobie przekonanie o konieczności zdania się na los. Pochodzi z Bangladeszu, ale jako młoda dziewczyna zostaje wydana za mąż i wysłana do Londynu. Tam wiedzie typowe życie dobrej żony, zajmującej się domem i dziećmi. Nie zna języka, nie pracuje i stara się zapomnieć o swoich pragnieniach. Chanu, jej mąż, nie potrafi zrealizować żadnego z licznych ppomysłów na własny biznes i w końcu zgadza się, żeby Nazneen zajęła się krawiectwem. W ten sposób w życiu kobiety pojawia się Karim- młody Bengalczyk, niespokojny duch zaangażowany w walkę o prawa swojej społeczności. Pod wpływem tej znajomości Nazneen zaczyna stawiać sobie pytania o swoje marzenia i cele, a rola żony przestaje jej wystarczać.
Tymczasem nastroje społeczne w Londynie zmieniają się, napięcie wokół kwestii imigrantów zaczyna narastać, a Chanu planuje powrót rodziny do Bangladeszu.

Na początku postać Nazneen bardzo mnie irytowała. Jej marazm sprawiał, że miałam ochotę rzucić książkę w kąt. Ale w pewnym momencie kobieta zmienia się, a razem z nią zmianie ulega cała powieść- akcja staje się bardziej wartka i z niecierpliwością czeka się na kolejne wydarzenia. Szkoda tylko, że tak długo to trwa.

Nie znam środowiska londyńskich imigrantów, ale wydaje mi się, że autorka świetnie je opisała. Oddała nie tylko wygląd osiedli, zachowanie mieszkańców, ale nawet towarzyszące im każdego dnia zapachy. Za umiejętność malowania słowem Monice Ali należy się najwyższe uznanie.

niedziela, 16 października 2011

33- "Klątwa Prometeusza", Robert Ludlum

Wydana przez Wydawnictwo Albatros
Po męczącym dniu uwielbiam posiedzieć na kanapie z dobrą powieścią sensacyjną w ręku. Ciekawa intryga, szybkie zwroty akcji i niewymagająca fabuła sprawiają, że całe napięcie znika. A jeśli chcę przeczytać świetną książkę z tego gatunku, Ludlum na pewno mnie nie zawiedzie.

Nick Bryson jest agentem w stanie spoczynku. Po latach pracy w Dyrektoriacie, najtajniejszej agencji wywiadowczej w Stanach Zjednoczonych, obejmuje posadę wykładowcy na uniwersytecie. Tam wiedzie normalne życie- do momentu, kiedy składa mu wizytę zastępca dyrektora CIA. Mężczyzna oświadcza, że wszystko, w co Nick wierzył, było zręcznie przygotowaną mistyfikacją, a on sam pracował dla Rosjan. Bryson dowiaduje się, że wykonując powierzone mu misje, tak naprawdę szkodził ojczyźnie i przysługiwał się światowemu terroryzmowi. Agent zgadza się szpiegować Dyrektoriat, nie wiedząc, że wplątuje się w rozgrywkę między rządowymi agencjami a tajemniczymi Prometajanami, chcącymi przejąć kontrolę nad światem.

Fabuła "Klątwy Prometeusza" jest ciekawa, obfituje w gwałtowne zwroty, ale niestety w pewnym momencie powieść staje się przewidywalna i zbyt pompatyczna. Czytanie jej sprawiło mi sporo przyjemności, ale ckliwe do granic przyzwoitości zakończenie pozostawiło niesmak, o którym szybko nie zapomnę.

środa, 12 października 2011

32- "Zakupologia. Prawda i kłamstwa o tym, dlaczego kupujemy", Martin Lindstrom

Wydana przez Wydawnictwo Znak
Czy wiesz, dlaczego kupiłaś swój szampon do włosów? Bo sprawia, że na głowie masz bujną grzywę, a po łupieżu ani śladu? Nie, prawdopodobnie padłaś ofiarą reklamy. Ktoś za pomocą odpowiedniego kształtu opakowania, zapachu kojarzącego się z dzieciństwem albo kolorów działających na podświadomość przekonał Cię, że ten szampon z każdej kobiety uczyni gwiazdę filmową. Przerażające? Ale prawdziwe.

Martin Lindstrom jest światowej klasy specjalistą od budowania marki. W swojej książce uświadamia czytelnika, w jaki sposób producenci wpływają na jego decyzje. Posługując się dziedziną nauki zwaną neuromarketingiem, obserwuje, jakie reakcje zachodzą w mózgach konsumentów. A potem wyjawia zaskakujące wnioski: że nawiązania do seksu wcale nie powodują wzrostu sprzedaży, ostrzeżenia na paczkach papierosów wręcz zachęcają do palenia, a pod wpływem zapachu wanilii w sklepach jesteśmy gotowi kupować o 50% więcej.

Pod wpływem lektury "Zakupologii" zaczęłam zastanawiać się nad opisanymi w niej chwytami marketingowymi i rzeczywiście wiele z nich można zauważyć w polskich sklepach czy reklamach. A ponieważ żeby móc się bronić, trzeba znać metody walki przeciwnika, myślę, że każdy powinien książkę Lindstroma przeczytać. Z zakupów nie da się zrezygnować, ale warto wiedzieć, na co zwracać uwagę i jak nie dać się podejść przez producentów.

31- "Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy", Jean Hatzfeld

Wydana przez Wydawnictwo Czarne
Myślę, że większość z nas w pewien sposób oswoiła się z historiami o Holokauście. Ten temat jest obecny w naszej codzienności, powstało wiele książek i opracowań, nakręcono filmy dokumentalne i fabularne. O eksterminacji Żydów uczymy się w szkołach, słuchamy opowieści rodziców czy dziadków i nadal, po tylu latach, nie mieści nam się w głowach, jak to możliwe, że takie niewyobrażalne zło w ogóle miał miejsce.
Tymczasem o rzezi w Rwandzie niewiele się mówi. Tragedia, która wydarzyła się przecież tak niedawno, została jakby zapomniana. Być może przyczyną jest to, że nie dotknęła nas ona bezpośrednio, a o walkach w różnych afrykańskich państwach słyszy się niemal codziennie. Liczba ofiar czystek etnicznych z 1994 roku jest nieporównywalnie mniejsza niż liczba pomordowanych Żydów, ale nadal olbrzymia. Dlatego myślę, że należy o niej pisać i trzeba o niej czytać- żeby nie zapomnieć.

Książka Hatzfelda poraża. Świadectwa ocalałych z rzezi Tutsi nie byłam w stanie przeczytać na raz, bo dawka cierpienia i niezrozumiałego okrucieństwa była zbyt duża. Fragmenty reportażu były jak gorzkie pigułki- okropne w smaku, ale wiedziałam, że muszę je połknąć, jedna po drugiej. I czytałam: o dziewczynie, która przez trzy dni patrzyła na agonię matki, której Hutu odcieli ramiona i nogi; o ludziach spedzających miesiąc w bagnie; o mężczyznach, którzy przeżyli tylko dzięki temu, że przez całe dnie biegali, uciekając oprawcom. Najgorsze jednak wydawało mi się nie okrucieństwo morderców, ale to, że torturowali i zabijali swoich sąsiadów, a nawet członków rodzin- tylko dlatego, że byli Tutsi. Tego nie da się zrozumieć i z tą świadomością muszą żyć ocaleni.

Najwieksze wrażenie zrobiła na mnie wypowiedź pewnej młodej kobiety, która przeżyła ludobójstwo. Doświadczyła ona ogromnego zła, a jednak patrzy na świat z niesamowitym jak na swoją sytuację optymizmem. Nie obwinia się za to, że ocalała, jest zadowolona z obecnego, spokojnego życia. I tylko na widok mężczyzn z maczetami wpada w histerię. Słowa tej kobiety pozostaną ze mną na długo. A przy najbliższej okazji kupię "Strategię antylop", bo uważam, że pomordowanym i ocalałym należy się chociaż pamięć.

wtorek, 11 października 2011

30- "Mały Wielki Człowiek", Thomas Berger

Wydana przez Wydawnictwo Wojciech Pogonowski
Zazwyczaj to chłopcy zaczytują się opowieściami o Dzikim Zachodzie, ale ja też zawsze lubiłam historie o Indianach. Polowania na bizony, taniec słońca i barwy wojenne- te sprawy interesowały mnie, podczas gdy koledzy bawili się w Power Rangers. Do tej pory nie minęła moja fascynacja pierwotnymi mieszkańcami Ameryki, chociaż teraz jest ona podszyta nie radością, ale smutkiem.

Powieść Thomasa Bergera wpadła mi w ręce podczas poznańskiej akcji Book- Change. Sięgnęłam po nią, myśląc, że to fantastyka; okładka skojarzyła mi się z książkami o Jakubie Wędrowyczu. Jednak po przeczytaniu opisu nie byłam rozczarowana i tom powędrował ze mną do domu.

"Mały Wielki Człowiek" to opowieść o losach Jacka Crabba, ostatniego uczestnika słynnej bitwy pod dowódcą generała Custera. Mężczyzna, dożywający bardzo sędziwego wieku w domu opieki, opowiada o swoim życiu, w którym nie brakowało ciekawych wydarzeń. W wieku pięciu lat trafił do obozu Czejenów i został wychowany jak rodowity Indianin, jednak w późniejszym okresie wielokrotnie zmieniał krąg najbliższych mu osób. Krążył między powstającymi właśnie miastami Dzikiego Zachodu, brał udział w gorączce złota, pracował jako poganiacz mułów. Walczył zarówno po stronie białych, jak i Czejenów, miał szwedzką i indiańską żonę i kilkoro mieszanych dzieci. Nie czuł się na miejscu ani w świecie rodaków, ani wśród wojowników i squaw, a w Ostatniej Bitwie Custera wziął udział tylko z chęci zemsty na generale.

Powieść Bergera jest ironicznym nawiązaniem do tradycyjnych opowieści o Dzikim Zachodzie. Nie brak w niej humoru, ale nie brakuje też tęsknoty za czasami, kiedy prerię przemierzały wielomilionowe stada bizonów. Muszę przyznać, że podczas lektury sama miałam ochotę usiąść w tipi albo na grzbiecie indiańskiego konia i poczuć tę atmosferę.

poniedziałek, 3 października 2011

29- "Nigella Ekspresowo", Nigella Lawson

Wydana przez Wydawnictwo Filo
Zdaję sobie sprawę z tego, że zaliczanie książki kucharskiej do puli przeczytanych pozycji może wydawać się dziwne. Prawda jest jednak taka, że wszystkie książki Nigelli Lawson przeczytałam od deski do deski. Wciągają jak najlepsze kryminały, a jedyną wadą ich lektury jest rosnący z każdą sekundą apetyt, który w końcu przeradza się w dzikiego potwora, żądajacego natychmiastowego zaspokojenia.

Nigella Lawson jest znana jako najseksowniejsza z kucharek, ale tę cechę ukazuje raczej w programach telewizyjnych. W swoich książkach natomiast daje się poznać jako świetna kumpelka, mówiąca, że nic się nie stanie, jeśli sobie odpuścisz czy ułatwisz pracę, bo gotowanie ma być przede wszystkim przyjemnością. Kobiety na całym świecie kochają Nigellę za niefrasobliwe podejście do kalorii i, co najważniejsze, wspaniałe przepisy na każdą okazję.

Mnie jawi się ona również jako świetna pisarka, obdarzona darem zamieniania zwykłej anegdoty w zabawną historię. Jej książki są pełne humoru i ciepła, co sprawia, że chętnie czytam je przed snem albo w ponure poranki. Mało co tak porawia nastrój, jak kilka przepisów na pyszności, opatrzonych pięknymi zdjęciami i zabawnym opisem. A do tego ciastko lub dwa, oczywiście.

PS: Ogromnym plusem książek Nigelli jest to, że z podanych przepisów naprawdę wychodzą fantastycze potrawy. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież o to chodzi w książkach kucharskich, ale akurat w przypadku tej autorki gotowanie schodzi na dalszy plan. Piszę to z pełną odpowiedzialnością, jako osoba uwielbiająca prace w kuchni.

niedziela, 2 października 2011

28- "Bezpowrotnie utracona leworęczność", Jerzy Pilch

Wydana przez Wydawnictwo Literackie
Ach, Jerzy Pilch! Mistrz ironii i humoru, celnych uwag, dowcipnych felietonów.
Jego książkom zawdzięczam momenty niemożliwego do opanowania śmiechu w autobusie, szeroki uśmiech w tramwaju, chwile relaksu między zajęciami.

Kilka dni temu kolega poprosił mnie o zwrot "Bezpowrotnie utraconej leworęczności", którą musiał oddać do biblioteki. Nie przeczytałam jej wcześniej, ale zaczęłam czytać w autobusie, a znajomy na szczęście nie przyszedł na zajęcia. Lektura krótkich felietonów zajmuje dosłownie chwilę, a przyjemność jakiej dostarcza jest ogromna.

"Bezpowrotnie utracona leworęczność" jest, jak wspomina autor, po części autobiograficzna. W trzydziestu rozdziałach Pilch pisze między innymi o kotach, męce towarzyszącej porządkowaniu biblioteki (znanej mi, chociaż nie wątpię, że pisarz ma księgozbiór kilkanastokrotnie bogatszy od mojego) czy wozie pogrzebowym. Jak nikt inny potrafi stworzyć perfekcyjną  mieszankę humoru i zadumy, w jednej chwili zmuszając czytelnika do histerycznego wręcz śmiechu, w kolejnej karząc mu się zastanowić nad słusznością danej myśli.

Co jeszcze bardzo mi się podoba w książce, to wrażenie, jakby Pilch pisał o mnie. Czytam rozdział o niemożności zapamietania treści książek i mam ochotę wykrzyknąć: ja też tak mam! Trafiam na fragment o miłosci do "wykwintnych zeszytów w linie", które nigdy nie zostają zapisane- i co? patrzę na sterty podobnych notatników leżących w różnych miejscach pokoju. Albo skłonność rodziny autora do gromadzenia absolutnie wszystkiego: wystarczy, że przypomnę sobie piwnicę i szopki mojego Dziadka.

Oczywiście nie ze wszystkimi sądami Pilcha się zgadzam, ale przecież nie na tym rzecz polega, żeby książka potwierdzała nasze opinie, ale żeby móc swoje przekonania skonfrontować z innymi. Dlatego mogę z czystym sumieniem powiedzieć: kocham Pana, Panie Pilchu.

sobota, 1 października 2011

27- "Good night, Dżerzi", Janusz Głowacki

Wydana przez Świat Książki
Dawno nie czytałam tak dziwnej książki. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron trudno było mi się zorientować, o co właściwie chodzi, myliły mi się postaci, gubiłam wątek. W pewnym momencie powieść mnie zainteresowała, ale w ogólnym rozliczeniu chyba nie mogę powiedzieć, że mi się podobała.

Tytułowy Dżerzi: pisarz- geniusz czy oszust, ocalały z Holokaustu czy pozujący na takiego, wybitna osobowość czy żałosny pijak i erotoman?
Jerzy Kosiński robi karierę w Ameryce, ale czy naprawdę sam napisał swoje książki? Tłumacze i redaktorzy oskarżają go o przypisanie sobie ich dzieł, pojawiają się plotki, że bestsellerowa powieść jest kopią "Kariery Nikodema Dyzmy". Czy skandal doprowadzi Dżerziego do samobójstwa?

Nie polubiłam głównego bohatera, sympatię czułam do zafascynowanej nim Rosjanki Maszy, która ostatecznie też okazała się nie być postacią pozytywną. Czy o to właśnie chodziło autorowi? Że niczego i nikogo nie możemy byc pewni? Przygnębiająca konkluzja, niewesoła książka. Raczej nie sięgnę po inne powieści Głowackiego.