środa, 30 października 2013

"Trzeci znak", Yrsa Sigurdardottir

Wydawnictwo MUZA SA
Najbardziej niezwykły element tej książki stanowi nazwisko autorki... Nie potrafię go wymówić i ta islandzka egzotyka dodaje powieści smaczku. Chociaż "Trzeci znak" to całkiem przyzwoity kryminał, w sumie niczego mu nie brakuje.

Kiedy policja znajduje w Reykjaviku okaleczone zwłoki niemieckiego studenta, szybko zatrzymuje podejrzanego o popełnienie zbrodni handlarza narkotyków. Jednak rodzina zamordowanego ma podstawy sądzić, że rozwiązanie zagadki nie jest takie proste i prosi o pomoc miejscową prawniczkę Thorę. Kobieta ma zbadać wszelkie możliwe ślady, nie zważając na koszty. 

Czy zainteresowanie Haralda średniowiecznym polowaniem na czarownice, torturami i czarną magią ma związek z jego śmiercią ? Jakie tajemnice ukrywa zamożna niemiecka rodzina i z czego wynikło napięcie między rodzicami a synem? Te i inne zagadki Thora rozwiązuje z pomocą zaufanego pracownika Niemców, Matthew.

Islandzka literatura nie jest znana szerszej publiczności, co nie znaczy, że na to nie zasługuje. Na tej niewielkiej wyspie żyją utalentowani pisarze, o czym przekonałam się już wcześniej. I może "Trzeci znak" nie stanie się moim ulubionym kryminałem, ale na pewno mogę go polecić wielbicielom gatunku. 


środa, 23 października 2013

"Szympansy z azylu Fauna. O przetrwaniu i woli życia", Andrew Westoll

Wydawnictwo Czarne
Myślę, że gdybym wiedziała, ile negatywnych emocji będzie mnie kosztowało czytanie tej książki, nigdy bym jej nie wypożyczyła. A może jednak? Może te łzy i wstyd są ważne? Może każdy powinien o azylu Fauna usłyszeć lub przeczytać, żeby stać się świadomym cierpienia, jakie zadajemy w imię nauki?

Nigdy szczególnie nie interesowałam się losem szympansów wykorzystywanych w laboratoriach medycznych. Myślałam raczej o świnkach morskich i innych gryzoniach, o psach i królikach, zwłaszcza w kontekście testowania kosmetyków. Używanie małp człekokształtnych istniało gdzieś w mojej świadomości, ale nie zdawałam sobie sprawy z rozmiaru zjawiska - a na pewno nie ze skali okrucieństwa, z jakim naczelne są traktowane.

Andrew Westoll napisał ważną książkę, którą każdy wrażliwy człowiek powinien przeczytać. Autor spędził kilka miesięcy, mieszkając i pracując w azylu, razem z jego założycielką, Glorią Grow i innymi ludźmi, którzy poświęcili życie ratowaniu szympansów. Pisarz udokumentował nie tylko swój pobyt na tej kanadyjskiej farmie, ale również opisał historie wszystkich przebywających tam małp. Zwrócił też uwagę na debatę publiczną, dotyczącą wykorzystywania naczelnych w laboratoriach.

Czytanie tej książki przypomina jazdę kolejką górską bez trzymanki. Chwytające za serce fragmenty, mówiące o więzi między szympansami a ludźmi, przeplatają się z opisami tortur, jakim poddawane były małpy. Historie poszczególnych mieszkańców azylu są tak smutne, że czytelnika ogarnia wstyd - wstyd z powodu bycia człowiekiem. Przecież przedstawiciele żadnego innego gatunku nie są w stanie w tak wyrafinowany sposób dostarczać cierpienia. Naukowcy twierdzą, że eksperymenty na małpach są ważne dla rozwoju medycyny - co nie znajduje potwierdzenia w niezależnych badaniach, zwłaszcza, jeśli chodzi o prace nad wirusem HIV. Nieważne - w imię nauki szympansy są wielokrotnie ogłuszane, poddawane licznym punkcjom wątroby, wymazom z pochwy, operacjom na otwartej jamie brzusznej. W przeszłości   były wysyłane w kosmos, wystawiane na działanie ogromnych obciążeń i rażone prądem. Do tego dochodzi kwestia złego traktowania zwierząt - niepotrzebne zadawanie im bólu, trzymanie w małych klatkach, nie podawanie środków przeciwbólowych i karmienie w sposób niemający nic wspólnego z naturalną dietą. To wszystko robi się istotom, z którymi dzielimy 94% DNA. Które czują, nawiązują głębokie przyjaźnie i opłakują zmarłych. Nie wiem, jakie odczucia mieli inni czytelnicy, ale mnie bolało serce na samą myśl o tych działaniach.

W trakcie czytania mamy okazję poznać każdego - ludzkiego i szympansiego - mieszkańca azylu Fauna. Spotykają się tam przeróżne osobowości: niestrudzona, czasami szorstka, zakochana w zwierzętach założycielka, Gloria; jej siostry, gotowe spędzić cały dzień na pieczeniu ciastek dla swoich ulubieńców; Kim, wrażliwa wolontariuszka, dla której praca z naczelnymi stała się sposobem na życie. Również szympansy tworzą bardzo zróżnicowaną grupę: nieśmiały Tom, czuły Binky, nerwowa Chance oraz pozostałe żyją razem, starając się utrzymać kruchą i zmieniającą się hierarchię. Nie zawsze zgodne, czasami się atakują, ale na pewno są szczęśliwsze w azylu, niż w swoich poprzednich "domach".

Nie jestem w stanie w pełni opisać siły, jaką niesie w sobie ta książka. "Szympansy z azylu Fauna" trzeba po prostu przeczytać i samodzielnie wyciągnąć z lektury wnioski. Zachęcam do tego wszystkich miłośników zwierząt, a tym bardziej osoby, które nie widzą niczego złego w wykorzystywaniu zwierząt w laboratoriach.


niedziela, 20 października 2013

"Burza słoneczna", Asa Larsson

Wydawnictwo Literackie
Znowu skandynawski kryminał. Obecna jesień stoi pod znakiem zbrodni rodem z dalekiej północy. Ale cóż ja poradzę na to, że Szwedzi tak dobrze piszą!

Rebeka Martinsson mieszka i pracuje w Sztokholmie, ale pochodzi z Kiruny. Kiedy pewnego dnia dzwoni do niej dawna przyjaciółka z rodzinnego miasta, z desperacją w głosie prosząc o pomoc, prawniczka nie zastanawia się długo. Przez całą drogę na północ kraju myśli o historii, opowiedzianej jej przez telefon: lokalny bohater, przywódca religijny, został zamordowany w świątyni. Jego ciało nosi ślady brutalnej przemocy, a wnętrze Kościoła Źródła Mocy przypomina rzeźnię. Kobieta, która poprosiła Rebekę o pomoc, siostra Wiktora, ukrywa się przed policją, obawiając się oskarżeń o dokonanie zabójstwa. Prawniczka znajduje ją i jej córeczki w chacie w środku lasu: Sannę pogrążoną w apatii, a dziewczynki zaniedbane. Musi zmierzyć się nie tylko z tą sytuacją, ale również z niechętnymi do współpracy pastorami, zadufanym w sobie prokuratorem i z oskarżeniami szefa, niezadowolonego z faktu, że jego pracownica przepadła w krainie śniegu.

Rebeka szybko przypomina sobie, dlaczego przed laty uciekła od dusznej atmosfery małego miasteczka. Wspomnienia wracają, dawne konflikty zostają odświeżone, a policyjne śledztwo zdaje się tkwić w martwym punkcie...

"Burza słoneczna" to kolejny dowód na to, że kryminał nie musi być tylko głupiutką rozrywką, że można w nim poruszyć ważne kwestie i dać czytelnikowi do myślenia. Asa Larsson pisze między innymi o prawie do opieki nad dziećmi, o hermetycznych społecznościach i o fanatyzmie religijnym. Tajemnica zbrodni i problemy społeczne przelatają się niemal niezauważalnie, tworząc udaną historię i smakowite danie dla głodnego wrażeń czytelnika.

piątek, 18 października 2013

"Płomyki pamięci", Anne Michaels

Dom Wydawniczy Rebis
Pamiętam pewne krępujące wydarzenie. Rozmawiałyśmy z A. w kawiarni o książkach i w którymś momencie padło stwierdzenie: "Nie lubię książek o Żydach". A. miała na myśli to, że w 99% przypadków są niesamowicie smutne i nie ma siły ich czytać, bo zawsze płacze.Niestety, siedzący na krześle obok mężczyzna usłyszał tylko to jedno, wyrwane z kontekstu zdanie i uznał, że moja przyjaciółka nie lubi Żydów w ogóle (co jest oczywistą bzdurą). A wiadomo, że im usilniej staramy się coś sprostować, tym mniej prawdziwe wydają się wyjaśnienia. Z dyskusji o literaturze zrobił się spór o antysemityzmie, a my poczułyśmy się bardzo niezręcznie.

Wtedy w kawiarni twierdziłam, że owszem, chętnie czytam książki o wojnie, obozach koncentracyjnych i prześladowaniu Żydów. Od tego czasu nic się w tej kwestii nie zmieniło, bo chociaż taka lektura najczęściej kończy się łzami, ściskaniem w gardle i uczuciem obrzydzenia, to myślę, że warto. Emocje towarzyszące czytaniu świadczą o tym, że z naszą moralnością wszystko w porządku; jednocześnie przypominamy sobie o tym, że czasami wystarczy drobny gest, żeby komuś pomóc albo przeciwnie - wydać na niego wyrok. Książki pozwalają uczyć się na cudzych doświadczeniach i rozumieć różne, zdawałoby się irracjonalne, reakcje.

Jakob Beer jest drobny. Na tyle mały, że udaje mu się ukryć między ścianami domu, kiedy Niemcy mordują jego rodzinę, Na tyle szczupły, że każdego ranka, uciekając, zakopuje się pomiędzy korzeniami drzew lub liśćmi. Po długiej tułaczce dociera do Biskupina, gdzie, oblepionego błotem i przerażonego, znajduje go Atos, pracujący na wykopaliskach Grek. Zabiera chłopca na grecką wyspę, gdzie Jakob spędza cztery lata bez wychodzenia za próg domu. Mężczyzna i młodzieniec zaprzyjaźniają się, razem doświadczają wojennego głodu i strachu, ale też uczą się, pochłaniają kolejne naukowe książki z biblioteki Atosa i dają sobie wsparcie.
Jakoba prześladują wspomnienia o utraconej rodzinie, zwłaszcza o zaginionej siostrze Belli. Do końca życia nie może uwolnić się od traumy, nigdy też nie ustaje w poszukiwaniach dziewczyny.

Kiedy na wyspie zapada chwilowy spokój, Atosowi i Jakobowi udaje się wyjechać i emigrować do Kanady. W Toronto odnajdują pokój, ale nadal prześladują ich prywatne demony. Atos ma tendencję do popadania w depresję, więc role się odwracają i młodszy mężczyzna musi opiekować się starszym. Po śmierci przyjaciela, Jakob kontynuuje jego prace nad książką, a w końcu wraca do Grecji, którą uważa za swoją ojczyznę. Tam, w domu na wyspie, mieszka z jedyną osobą zdolną ukoić jego duszę - z żoną Michaelą.

"Płomyki pamięci" to książka o wspomnieniach, które tlą się latami, jak torf, wybuchający nagłym płomieniem długo po pożarze. Ani czas, ani wsparcie ukochanych osób nie jest w stanie uleczyć niektórych ran; pamięć o takiej tragedii, jaka dotknęła Jakoba, przechodzi z pokolenia na pokolenie, stając się elementem tożsamości.

Powieść Anny Michaels mówi o tęsknocie, samotności i szukaniu pocieszenia. Napisana poetyckim językiem, zasmuca, ale także zachwyca. Każde kolejne zdanie zostało starannie skonstruowane, nie tylko pod względem literackim, ale również pod kątem ładunku emocjonalnego, jaki niesie. Pokochałam tę książkę już po kilku pierwszych stronach - za jej eleganckie piękno, za historię, którą opowiada, za wzruszenia, których mi dostarczyła. Za Toronto, które opisuje. I za ten fragment: "Moim obowiązkiem, jak sądzę, było przyswojenie sobie ważnego nakazu: przyglądaj się światu; zapisuj to, co widzisz; uczyć piękno rzeczą niezbędną; uczyń pięknym to, co jest ci niezbędne."



niedziela, 13 października 2013

"Całkiem inna historia", Hakan Nesser

Wydawnictwo Czarna Owca
Kiedy brakuje mi czasu na czytanie, najchętniej biorę się za skandynawskie kryminały: świetne, wciągające, a jednocześnie niewymagające szczególnego skupienia. Można je odłożyć w dowolnym momencie i po chwili wrócić do przerwanego zdania, bez szkody dla lektury. Między zaparzeniem kawy a podaniem sałatki kradnę kolejne strony, podczytuję, czekając na korytarzy na praktykach, walcząc ze snem w łóżku - zawsze z przyjemnością, bo Nessera czy Lackberg pochłania się bez wysiłku.

Zupełnie przez przypadek przeczytałam dwie kolejne powieści z nesserowskiej serii w odwróconej kolejności: "Całkiem inna historia" powstała przed "Drugim życiem Pana Roosa". W niczym to jednak nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, nawet umila lekturę: czytelnik najpierw poznaje pewne fakty z życia bohaterów, a dopiero później dowiaduje się, jakie wydarzenia doprowadziły do takiej czy innej sytuacji.

W "Całkiem innej historii" przeplatają się dwie opowieści. Najpierw poznajemy historię grupki Szwedów, których w trakcie wakacji na bretońskim wybrzeżu połączyły tragiczne wypadki; potem, razem z inspektorem Barbarottim staramy się odnaleźć sprawcę kilku morderstw. Komisarz jest tym bardziej zaangażowany w sprawę, że zabójca wysyła do niego listy, uprzedzając o kolejnych ofiarach. Dlaczego morderca wybrał na adresata swoich przesyłek właśnie Barbarottiego? Czy jest kimś, komu policjant się naraził? A może i jemu grozi niebezpieczeństwo? I jaki związek mają morderstwa z urlopem kilku osób w słonecznej Francji?

W trakcie lektury jeszcze bardziej, niż czytając "Drugie życie Pana Roosa", polubiłam komisarza Barbarottiego. Podobają mi się jego zakłady z Bogiem: jeśli sprawa się wyjaśni, dostaniesz dwa punkty, jeśli coś pójdzie nie po mojej myśli, punkt dla mnie, Boże - a na końcu gry rozstrzygniemy czy istniejesz i działasz, czy też nie. Przypomina to trochę zakład Pascala.

Nesser ujął mnie również dobrze skonstruowaną intrygą - aż do ostatnich stron nie wiedziałam, kto jest mordercą. Zbyt łatwa do rozwiązania zagadka w kryminałach odbiera przyjemność czytania - na szczęście "Całkiem inna historia" nie należy do książek z tej kategorii. Zawiłości śledztwa dostarczają materiału do domysłów, a na końcu i tak okazuje się, że historia wyglądała całkiem inaczej, niż sobie wyobrażaliśmy...


niedziela, 6 października 2013

"Drugie życie Pana Roosa", Hakan Nesser

Wydawnictwo Czarna Owca
"Przez całe życie tęskniłem za samotnością w takim miejscu jak to" - cytatem z "Kradnąc konie" Pera Pettersona Hakan Nesser rozpoczyna swoja powieść. Tym samym zdobywa moje serce, bo Petterson to mój ukochany skandynawski pisarz. Dalej zdecydowane nie jest gorzej: całe "Drugie życie Pana Roosa" wyjątkowo przypadło mi do gustu.

Chociaż książka zawiera wątek kryminalny, to kryminałem bym jej nie nazwała. Cała pierwsza część to raczej powieść obyczajowa i choć jej bohaterowie popełniają przestępstwo, to nie zbrodnia jest tu najważniejsza. Sprawą zajmuje się znany czytelnikom, dociekliwy inspektor Barbarotti, ale nawet on wydaje się być bardziej zainteresowany motywami, jakimi kierował się sprawca, niż samą zbrodnią.

Ante Valdemar Roos jest osobą na tyle nieciekawą, że własna żona nazywa go meblem. W jego życiu nie dzieje się nic ciekawego - do momentu, kiedy wygrywa na loterii dwa miliony koron. Postanawia nikomu nic nie mówić, z dnia na dzień odchodzi z pracy i kupuje domek w lesie, ciesząc się wolnym czasem. Żona myśli, że Valdemar nadal jeździ do firmy, a on każdego poranka wsiada do samochodu i udaje się do Lograny, swojego azylu. Czas płynie tam wolniej, spokojniej - do dnia, kiedy samotność zakłóca niespodziewany gość. Anna, uciekinierka z kliniki odwykowej również odkrywa, że Lograna jest swoistym rajem na ziemi. Dwudziestokilkulatkę i sześćdziesięciolatka łączy szczególna więź, której nie potrafią zrozumieć - co nie przeszkadza im się nią cieszyć.
W pewnym momencie spokój leśnego siedliska zakłóca przyjazd byłego chłopaka Anny, po którym już nic nie będzie takie samo.

Rozumiem tęsknotę Valdemara za miejscem, gdzie można być samotnym i się tą samotnością cieszyć. Zwłaszcza, jeśli jest to jakieś ustronny, leśny zakątek, którego jedynymi gośćmi są zwierzęta. Miło mieć taki azyl i wcale nie dziwię się decyzji bohatera, żeby ten sekret zachować tylko dla siebie.

Nesser w "Drugim życiu Pana Roosa" stworzył ciekawe, wielowymiarowe postaci. Valdemar, z pozoru nudny i przewidywalny, okazuje się być osobą znacznie bardziej złożoną, niż mogło by się wydawać; Anna, chociaż narkomanka, wcale nie jest zła i w głębi duszy marzy jedynie o spokoju i jakimś miejscu, gdzie mogłaby czytać, pisać poezję i grać na gitarze. Inspektor Barbarotti, twardy policjant, szuka wskazówek w Biblii, a jego partnerka z dnia na dzień postanawia odejść od męża. Zdecydowanie nie są to sztampowi bohaterowie, nie jest to też kolejna książka jakby odbita przez kalkę. Być może osoba szukająca typowego skandynawskiego kryminału poczuje się zawiedziona, ale czytelnik doceniający dobre powieści obyczajowe na pewno przeczyta "Drugie życie Pana Roosa" z przyjemnością.


wtorek, 1 października 2013

"Nie dość martwy", Peter James

Wydawnictwo Media Lazur
Podobno Peter James jest jednym ze słynniejszych autorów kryminałów - chyba wstyd się przyznać, że go nie znałam? Nie przypominam sobie czytania żadnej z jego książek - ale to wcale nie znaczy, że nie miałam ich w ręce, mogę po prostu nie pamiętać. Chciałabym mieć lepszą pamięć, bo zbyt szybko zapominam fabuły powieści.

"Nie dość martwy" to dobrze napisany, ciekawy kryminał, może trochę zbyt przewidywalny, ale nadal wart przeczytania. Wolałabym, żeby autor lepiej dawkował napięcie i dawał mniej wskazówek dotyczących sprawcy. Bardzo jednak podoba mi się sam pomysł na książkę i jej bohaterowie.

Roy Grace jest komisarzem angielskiej policji. W spokojnym do tej pory Brighton i Hove dochodzi do zabójstwa kobiety z wyższych sfer, a dowody wskazują na jej męża, Briana Bishopa. Zespół Grace'a jest gotowy zatrzymać sprawcę, lecz istnieją pewne okoliczności, które nie dają detektywom spokoju: podejrzany zdaje się nie kłamać, wypierając się zbrodni, a do tego świadkowie twierdzą, że w momencie popełniania morderstwa widzieli go kilkadziesiąt kilometrów dalej. Kiedy ginie kolejna kobieta, powiązana z Bishopem, napięcie rośnie i mężczyzna trafia do aresztu. Czy zatrzyma to jednak falę przemocy?

James stworzył ciekawe postaci, poczynając od Briana Bishopa, na policjantach kończąc. Podobają mi się ich rozterki, bardzo ludzkie, ich słabości i zwyczaje. Autor wydaje mi się być dobrym obserwatorem - ktoś mógłby powiedzieć, że to normalne u pisarzy, ale nie wszyscy mają jednakowy talent do tworzenia bohaterów.
Ujęły mnie również dialogi, bardzo zabawne i naturalne. Tylko to zbyt wczesne ujawnianie tajemnicy jakoś mnie nie zachwyciło...

"Nie dość martwy" nie jest może najlepszym kryminałem, jaki czytałam, ale zdecydowanie warto po niego sięgnąć. Drobne niedociągnięcia są rekompensowane przez mocne strony książki, co czyni ją dobrym kompanem na jesienne popołudnie.