Wydana przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka |
Ostatnio podobną powieść czytałam chyba w liceum. Tadeusz Dołęga- Mostowicz napisał "Znachora" w latach 30-stych, dlatego język jest w nim urzekająco staroświecki, szyk zdań zabawny, a treść rozczula romantyzmem. Świetnie się bawiłam, śledząc losy bohaterów i czułam się trochę, jakbym wróciła na lekcje języka polskiego w ogólniaku.
Historia wymyślona przez Dołęgę- Mostowicza jest pełna dramatyzmu. Poznajemy więc wybitnego chirurga, Rafała Wilczura, którego pewnego dnia porzuca żona, zabierając ze sobą córeczkę. Profesor spędza wiele godzin w podrzędnym lokalu, a kiedy zamroczony alkoholem wraca do domu, zostaje napadnięty. Traci pamięć i tuła się po kraju, przywłaszczając sobie cudzą tożsamość. Po kilku latach osiada w młynie, gdzie zostaje wiejskim znachorem, wyróżniającym się wybitnymi umiejętnościami i altruizmem.
W powieści nie brakuje też wątku miłosnego, mezaliansu i zbrodni, co sprawia, że "Zanchora" czyta się z wypiekami na twarzy. Wypiekami godnymi panienki z dobrego domu, spędzającej wieczory z tomikiem w jednej, a robótką ręczną w drugiej ręce.