środa, 28 września 2011

26 "Znachor", Tadeusz Dołęga- Mostowicz

Wydana przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka
"Znachora" wymieniłam podczas akcji Book-Change, wybierając go całkiem przypadkowo. Okazało się, że jest to swojego rodzaju klasyka, że na podstawie książki nakręcono film i powinnam była o nim słyszeć. Najwyraźniej mam spore braki w obyciu, ale przynajmniej lektura była dla mnie miłą niespodzianką.

Ostatnio podobną powieść czytałam chyba w liceum. Tadeusz Dołęga- Mostowicz napisał "Znachora" w latach 30-stych, dlatego język jest w nim urzekająco staroświecki, szyk zdań zabawny, a treść rozczula romantyzmem. Świetnie się bawiłam, śledząc losy bohaterów i czułam się trochę, jakbym wróciła na lekcje języka polskiego w ogólniaku.

Historia wymyślona przez Dołęgę- Mostowicza jest pełna dramatyzmu. Poznajemy więc wybitnego chirurga, Rafała Wilczura, którego pewnego dnia porzuca żona, zabierając ze sobą córeczkę. Profesor spędza wiele godzin w podrzędnym lokalu, a kiedy zamroczony alkoholem wraca do domu, zostaje napadnięty. Traci pamięć i tuła się po kraju, przywłaszczając sobie cudzą tożsamość. Po kilku latach osiada w młynie, gdzie zostaje wiejskim znachorem, wyróżniającym się wybitnymi umiejętnościami i altruizmem.

W powieści nie brakuje też wątku miłosnego, mezaliansu i zbrodni, co sprawia, że "Zanchora" czyta się z wypiekami na twarzy. Wypiekami godnymi panienki z dobrego domu, spędzającej wieczory z tomikiem w jednej, a robótką ręczną w drugiej ręce.

niedziela, 25 września 2011

25- "Czwarta ręka"

Wydana przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka

"Czwarta ręka" Johna Irvinga podobała mi się mniej niż pozostałe książki tego autora. Nie porwała mnie tak jak "Ostatnia noc w Twisted River" czy "Zanim Cię znajdę", o której już pisałam. Historia zapowiadała się bardzo ciekawie, niestety akcji zabrakło wartkości i powieść trochę mnie rozczarowała.

Główny bohater "Czwartej ręki", Patrick Wallingford, jest dziennikarzem telewizyjnym. Rozpoznawalność i sławę przynosi mu jednak nie kolejny reportaż o dziwacznym wypadku, ale materiał o nim samym. Podczas przygotowywania wywiadu na terenie cyrku, Patrick zbliża się do lwa, który... odgryza mu dłoń. Od chwili wyemitowania nagrania, reporter jest znany w całym kraju jako "facet od lwów", co nie przeszkadza mu w objęciu stanowiska prezentera wiadomości.

Pewnego dnia z Wallingfordem kontaktuje się doktor Nicholas Zajac, wybitny specjalista zajmujący się chirurgią ręki. Podejmuje się przeprowadzić transplantację dłoni, jeśli tylko znajdzie się odpowiedni dawca.
Tymczasem w nieszczęśliwym wypadku ginie Otton Clausen, pozostawiając zapis o chęci przekazania swojej lewej ręki Patrickowi. Przed operacją reporter musi się tylko spotkać z wdową, panią Clausen. Krótka rozmowa przeradza się w akt seksualny, w wyniku którego Doris zachodzi w ciążę, a Patrick zakochuje się bez pamięci. Sytuacja staje się tym dziwniejsza, że pani Clausen żąda kontaktów z dłonią byłego męża.

"Czwarta ręka" obfituje w czarny humor i erotyzm, fabuła zaskakuje- a jednak czegoś mi w książce brakuje. Żałuję, że autor nie poświęcił więcej uwagi postaci doktora Zajaca, która wydaje mi się dużo ciekawsza niż Patrick. Może powieść z chirurgiem w roli głównej bardziej przypadłaby mi do gustu.

czwartek, 22 września 2011

24- "Droga do szczęścia"

Koleżanka ostrzegała mnie, że tej książki po prostu nie da się przeczytać, że jest nudna, irytująca i męcząca. Szczerze mówiąc, nie było chyba lepszego sposobu, żeby zachęcić mnie do sięgnięcia po nią. I tak chciałam to zrobić, urzeczona adaptacją filmową Sama Mendesa, ale uwaga R. dodatkowo mnie zmobilizowała. Nie zawsze zgadzamy się w kwestii tego, co warto przeczytać i teraz bardzo chciałam jej udowodnić, że, wbrew jej opinii, tę powieść da się polubić.

I rzeczywiście, "Drogę do szczęścia" Richarda Yatesa skończyłam. Nie jestem tylko pewna czy mi się podobała. Być może błędem było czytanie jej po obejrzeniu ekranizacji, bo od początku wiedziałam, jakie jest zakończenie.

Frank i April Wheelerowie to młode amerykańskie małżeństwo. Mają dwójkę nieplanowanych dzieci i silne poczucie beznadziei. On codziennie chodzi do pracy, której nienawidzi, ona głównie zajmuje się domem. Oboje gardzą stylem życia sąsiadów, uważając swoją sytuację- nudną posadę, domek na przedmieściach, nieciekawych przyjaciół- za tymczasową. Marzą o zmianie i pewnego dnia postanawiają rzucić wszystko i przeprowadzić się do Paryża, gdzie Frank mógłby się rozwijać, a April znaleźć pracę jako sekretarka. Przygotowania mają potrwać kilka miesięcy- miesięcy, w trakcie których wiele się zmienia, a młode małżeństwo musi się zmierzyć ze zdradą, rozpaczą i tchórzostwem.

Sama nie wiem co mi przeszkadzało w trakcie czytania. Pomysł bardzo mi się podoba (szkoda tylko, że znałam tę historię już wcześniej), Yates pisze ciekawie. W trakcie lektury irytowało mnie chyba ciągłe napięcie, niepokój bohaterów, który mi się udzielił, nie pozwalając się odprężyć. Cały czas miałam poczucie nadchodzącej katastrofy i w pewnym momencie nie mogłam się doczekać końca, ostatecznego rozstrzygnięcia i uwolnienia od cierpienia April i Franka.
Wydana przez Wydawnictwo Sonia Draga
Być może cechy, o których piszę, mogą być postrzegane jako główne atuty powieści- w końcu nie każdy autor potrafi aż tak poruszyć czytelnika, wywołać tak silne emocje. Nie jestem tylko pewna czy ja lubię tak się męczyć.

wtorek, 20 września 2011

23- "Grzesznik"

Wspominałam już chyba o tym, że bardzo lubię powieści Tess Gerritsen i thrillery medyczne w ogóle. Większość książek z tego gatunku znakomicie nadaje się na wakacje- czyta się je szybko i przyjemnie, nie wymagają szczególnej uwagi i nawet po męczącym dniu zapewniają rozrywkę.
"Grzesznik" nie jest wyjątkiem: mogłam jednym okiem śledzić tekst, a drugim obserwować krajobraz za oknem. Ne oznacza to jednak, że fabuła mnie nie zainteresowała- wręcz przeciwnie.

Tym razem detektyw Jane Rizzoli i doktor Maura Islesmuszą zmierzyć się ze zbrodnią dokonaną na... zakonnicach. Dwie mieszkanki klasztoru zostaja brutalnie pobite. Starsza zapada w śpiączkę, a młodsza ginie na miejscu. Sekcja zwłok wykazuje, że zmarła niedawno urodziła dziecko.

Jednocześnie w opuszczonym budynku policjanci znajdują zwłoki kobiety, pozbawione twarzy, dłoni i stóp. Śledzczy podejrzewają, że sprawca chciał uniemożliwić identyfikację ofiary, ale patolog odkrywa, że zamordowana chorowała na chorobę Hansena.

Sprawę zakonnic oraz kobiety bez twarzy łączy masakra dokonana na mieszkańcach pewnej indyjskiej wioski...

Wydana przez Wydawnictwo Albatros
Jak zwykle powieść Tess Gerritsen mnie nie zawiodła. Dała mi to, czego oczekiwałam: zagadkę, parę medycznych ciekawostek i interesujących faktów z życia ulubionych bohaterów.

niedziela, 18 września 2011

22- "Zasada nieoznaczoności"

Kiedy A. pożyczała mi mały stosik książek, tę kazała przeczytać jako ostatnią, uważając ją za najlepszą. I rzeczywiście, bardzo mi się podobała, najbardziej ze wszystkich.

Narratorem powieści Andrzeja Andrysiaka jest Bóg- ale nie poczciwy brodacz z błękitnej chmurki, tylko ironiczny dowcipniś. Opowiada o życiu kilku osób, których losy splatają się ze sobą w ciągu mniej lub bardziej zwyczajnych zdarzeń.
Poznajemy Lidię, która wychodzi za mąż za Sycylijczyka, którego nie kocha, ale z którym chce dzielić radości i smutki, prowadząc jego wymarzoną restaurację. Jednak jej przeszłość nie pozwola o sobie zapomnieć i małżeństwo się rozpada, a kobieta zostaje na Sycylii. Zatrudnia młodego kucharza, fanatyka filmów, z którym ma krótki, ale brzemienny w skutki romans.
Narrator przedstawia nam też Jacka- odnoszącego sukcesy w pracy dziennikarza, który pustkę w życiu wypełnia seksem z kolejnymi partnerkami. W końcu los stawia na jego drodze Annę, kobietę inną niż jego poprzednie kochanki. Jadą razem na urlop na Sycylię.
Moim ulubionym bohaterem jest Adam: niegdyś architekt, obecnie włóczęga, jeżdżący bez celu po Europie. Mężczyzna stara się dojść do siebie po wypadku samochodowym, w którym zginęły ukochana żona i córka. W swoim kaperze, oprócz najpotrzebniejszych rzeczy, wozi również Fidela Castro oraz Pinocheta, partnerów filozoficznych dysput. Po półtorarocznej podróży Adam trafia na włoską wyspę.

Wydana przez wydawnictwo Prozami
Powieść jest wielowątkowa, miejscami bardzo dziwna, ale dobrze się ją czyta. Podoba mi się sposób, w jaki autor połączył poszczególne historie, pozostawił niekóre kwestie niewyjaśnione. Bohaterowie są ciekawi, każdy z nich skrywa jakąś tajemnicę, stopniowo odkrywaną w kolejnych rozdziałach. A oryginalny narrator tylko dodaje powieści smaczku.

21- "Zakłócony spokój"

9 dni wakacji, trzy książki. Nie miałam zbyt wiele czasu na czytanie, zaledwie parę chwil przed zaśnięciem, bo w podróży szkoda mi było rezygnować z obserwowania widoków za oknem.

Przed przeczytaniem którejkolwiek z książek Yatesa obejrzałam kinową adaptację jego "Drogi do szczęścia" z Leonardo DiCaprio i Kate Winslet w rolach głównych. Film zrobił na mnie duże wrażenie, pamiętam, że płakałam w kinie. Byłam ciekawa czy adaptacja jest lepsza od oryginału, ale żadna z książek Yatesa nie wpadła mi w ręce, aż do ostatniej wizyty w bibliotece.

Moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu "Zakłóconego spokoju" to dojmujący smutek. Historia mężczyzny po trzydziestce, który przeżywa załamanie nerwowe i trafia do szpitala Bellevue, a potem razem ze swoją kochanką tworzy na ten temat film, jest całkiem optymistyczna- do czasu. w pewnym momencie, kiedy wydaje się, że wszystko w życiu Johna Wildera zaczyna się układać, bohater przechodzi kolejny kryzys. A powieść staje się coraz bardziej przygnebiająca. Pod koniec nie wiadomo już co jest prawdą, a co wytworem szalonego umysłu.

Wydana przez Wydawnictwo Sonia Draga
Książkę kończyłam późnym wieczorem i muszę się przyznać, że przed samym zaśnięciem przeczytałam głupi artukuł w gazecie, żeby historia Yatesa nie była ostatnią rzeczą, o jakiej będę myśleć tego dnia. Nie dlatego, że mi się nie podobała- po prostu bałam się koszmarów ze szpitalem psychiatrycznym w roli głównej.

czwartek, 8 września 2011

20- "Ukryte godziny"

Dwudziesta pozycja! Dwadzieścia książek za mną, miliony czekają na przeczytanie. Szkoda tylko, że w roku akademickiem nie będę miała tylu spokojnych przedpołudni i wieczorów do wykorzystania. Ale za to aura zacznie bardziej sprzyjać czytelnictwu: już nie moge się doczekać tych godzin spędzonych pod kocem z herbatą i tomem w ręcę, kiedy za oknem wieje i pada.

W poniedziałek byłam na wspaniałej akcji Book-Change (gratuluję organizatorkom pomysłu i realizacji!), skąd wyszłam z 6 książkami pod pachą. Trudno było mi znaleźć cokolwiek, z czym mogłabym się pożegnać, ale w końcu wyszperałam jakieś zapomniane tomy i wymieniłam je na: album fotograficzny dla taty, kryminał Tess Gerritsen dla mamy (dla siebie też, lubię jej powieści), "Drogę do szczęścia", "Małego wielkiego człowieka", "Znachora" i dzisiejszą lekturę: "Ukryte godziny".

Powieść Delphine de Vigan urzekła mnie samym wyglądem, bo jest oprawiona w płótno i wyjątkowo ładna. Treść w niczym nie ustępuje okładce, nieprzypadkowo książka dostała w 2009 roku Nagrodę Goncourtów (polski wybór 2009).

Bohaterami "Ukrytych godzin" jest dwójka paryżan. Mathilde, po latach pracy w korporacji, pada ofiarą mobbingu. Nie potrafi poradzić sobie z prześladowaniami ze strony szefa, ale jednocześnie nie jest w stanie poprosić o pomoc. Resztki zdrowia psychicznego zachowuje dzięki synom, rozpaczliwie pragnąc, aby ktoś dostrzegł jej stan i przerwał samotność.
Thibault pracuje jako lekarz, dojeżdża do pacjentów w ich domach i firmach. Większość dnia spedza w samochodzie, stojąc w korkach i mając czas na rozmyślania na temat swojego, niewesołego, życia. Właśnie zakończył związek z kobietą, która nie odwzajemniała jego miłości i czuje, że otaczające go ludzkie tragedie zaczynają go przytłaczać. A przede wszystkim cierpi z powodu samotności.
Gdyby ich drogi się przecięły, być może daliby sobie uczucie, za którym tak tęsknią- ale czy tak sie stanie?

Wydana przez Wydawnictwo Sonia Draga
To pytanie towarzyszyło mi w trakcie całej lektury, nie pozwalając zapomnieć o przeczytanych stronach. Książka hipnotyzuje, trzyma w napięciu aż do końca. Końca, który niestety następuje zbyt szybko i pozostawia niedosyt.

19- "W drodze"

Nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz przeczytałam tę książkę. Gdzie ona się podziewała przez te wszystkie lata? Dlaczego nigdy nie wpadła mi w ręce?

Trudno mi napisać cokolwiek na temat "W drodze" Jacka Kerouaca. Ponieważ to taki klasyk, pewnie już wszystko zostało na jego temat powiedziane i nie wymyślę niczego odkrywczego. Pozostaje mi tylko wyrazić swój zachwyt.

Historia jest prosta: młody Amerykanin, Sal Paradise, pewnego lata wyrusza w podróż ze wschodniego na zachodni kraniec Stanów Zjednoczonych. Toawrzyszy mu przyjaciel, Dean Moriarty, niespokojny duch, natchniony szaleniec. Razem przemierzają kolejne miasta i pustkowia, powtarzając tę trasę po wielokroć w kolejnych latach. W drodze żyją pełnią życia, prowadzą niekończące się dysputy, słuchają jazzu, piją i odnajdują starych i nowych przyjaciół. A wszystko to w gorączkowej, rozedrganej atmosferze, która udziela się czytelnikowi i nie pozwala mu odłożyć książki.

Wydana przez Wydawnictwo W.A.B.
"W drodze", manifest bitników, ma szczególną, hipnotyczną moc, skłaniającą do pójścia w ślady bohaterów, złapania autostopu i ruszenia przed siebie.

niedziela, 4 września 2011

18- "Eiger wyśniony"

Kocham góry. Chciałabym kiedyś mieszkać na południu Polski, w miejscu, skąd można w krótkim czasie dotrzeć na szlak i po prostu pójść w górę. Myślę jednak o Beskidzie, Bieszczadach, może Karkonoszach- tam bywałam, zeszłam sporo kilometrów. Nigdy za to, co dosyć dziwne, nie dotarłam w Tatry, chociaż perspektywa zdobycia wysokich gór bardzo mnie pociąga. Kiedyś w końcu tam pojadę, a na razie zadowalam się czytaniem o cudzych wyprawach i bohaterach wspinaczki.

W książce "Eiger wyśniony" wielkich ludzi i niesamowitych wypraw nie brakuje. Jon Krakauer, autor "Wszystko za Everest", opisuje w niej historie wielu sław alpinizmu. Pisze m.in. o twórcy boulderingu, Johnie Gillu, o Kukuczce, o fascynacie kanionów, Ricku Fisherze. Wspomina szczególnie tragiczne sezony w historii wejść na K2 i własne zmagania z młodzieńczymi marzeniami o zdobyciu alaskijskiej góry Devil's Thumb.

Od lektury naprawdę trudno się oderwać. Krótkie rozdziały są napisane sprawnie, opisy gór sugestywne. Szczgólnie spodobał mi się zabawny fragment mówiący o nudzie panującej w namiotach podczas załamań pogody.

Wydana przez Wydawnictwo Myfly
"Eiger wyśniony" należy do serii "360 stopni- człowiek na krawędzi", którą jestem zachwycona (mam też tom XIV, "Wyprawę szaleńców" Petera Nicholsa). Książki kojarzą mi się z notesami podróżnika, są niewielkie i opasane gumką. Co ważne, zdjęcia w środku są wklejane, a każdy tom ma miejsce na notatki i dodatkowy arkusz z mapą, planem, itp. Według mnie idealnie nadają się na prezent dla miłośnika podróży i adrenaliny.

czwartek, 1 września 2011

17- "Drogi Gabrielu"

Ola, moja koleżanka, chce pracować z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie. Podziwiam ją, bo zawsze wydawało mi się, że jest to wyjątkowo wymagające i obciążające psychicznie zajęcie. Ola mówi jednak, że satysfakcja, jaką odczuwa, rekompensuje trudy pracy. Muszę wierzyć jej na słowo, bo nie mam osobistych doświadczeń na tym polu.

Właśnie o trudach, ale i ogromnej radości obcowania z dzieckiem autystycznym (chociaż nie jestem pewna czy autyzm jest rodzajem niepełnosprawności intelektualnej, nie znam się na tym) pisze Halfdam Freihow, autor książki "Drogi Gabrielu. List". List jest zapisem codzienności rodziny Gabriela, cierpiącego na autyzm i ADHD chłopca; ojciec opowiada synowi o przeszkodzach, które muszą pokonywać na każdym kroku jego bliscy, ale dziękuje mu też za cudowne doświadczenia obce rodzicom "normalnych" dzieci.

Każda ze stron książki aż kipi od emocji: autor dzieli się pięknymi chwilami, ale nie zapomina też o złych. Pisze o wyjątkowym sposobie postrzegania świata, o precyzji dobierania słów, bezwzględnej szczerości ("Dlaczego nie zaczniesz się odchudzać, skoro jesteś taka gruba?") i empatii Gabriela, a z drugiej strony o jego wybuchach złości i przytłaczającej logice, która nie zawsze sprawdza się w życiu.

Wydana przez Wydawnictwo Znak
Muszę się przyznać, że walczyłam ze sobą, żeby nie płakać w autobusie. Książce daleko do taniego sentymentalizmu, a wyciska łzy lepiej niż niejeden dramat. Jednak autor przekonuje nas, że życie z Gabrielem, chociaż niełatwe, jest źródłem szczęścia- i to napawa optymizmem.