piątek, 21 września 2012

"Połówka żółtego słońca", Chimamanda Ngozi Adichie

wydawnictwo Sonia Draga
O Republice Biafra nie wiedziałam do tej pory nic, poza tym, że istniała. Wstyd się przyznać, ale był to dla mnie kolejny afrykański kraj, co do położenia którego miałam spore wątpliwości; brakowało mi też podstawowej wiedzy na jego temat. Tym bardziej cieszę się, że przeczytałam "Połówkę żółtego słońca", powieść nie tylko świetną ze strony literackiej, ale również ciekawą ze względu na tematykę.

Akcja toczy się w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku, kiedy od Nigerii oddzieliła się Republika Biafra, państwo, którego istnienie uznało jedynie kilka innych rządów, ostatecznie pokonane przez nigeryjskie wojska w 1970 roku. W przeciągu trzech lat z powodu walk zbrojnych, głodu i chorób zmarł ponad milion osób. Ludność z plemienia Ibo, marząca o własnym kraju, była prześladowana i zmuszana do opuszczania swoich domów, całe wioski ginęły w wyniku wybuchów bomb. Pomoc humanitarna, jak zwykle w takich przypadkach, nie była wystarczająca, dzieci masowo umierały z powodu niedożywienia.

Tragiczne wydarzenia stanowią tło dla opowieści o losach dwóch sióstr: Olanny, jej partnera Odenigbo, pracownika uniwersyteckiego, w którego salonie odbywają się ciągnące się godzinami intelektualne dysputy, i ich służącego Ugwu oraz Kainene, niezależnej piękności, związanej z brytyjskim dziennikarzem Richardem, dobrowolnym obywatelem Afryki. Obie rodziny na swój sposób próbują poradzić sobie z trudami wojny, dzieląc się miłością, ale i nienawiścią, kochając i zdradzając. Wszyscy bohaterowie pragną przyczynić się do dobrobytu Republiki, starają się naprawić swój kawałek świata - ale czy w czasach, kiedy za pożywienie muszą służyć świerszcze i jaszczurki, prowadzenie szkoły czy pisanie dziennikarskich relacji ma w ogóle sens?

Fabuła nie jest prowadzona w prosty, liniowy sposób, w powieści przeplatają się fragmenty dotyczące wczesnych i późnych lat sześćdziesiątych. To, co w jednej części wydawało się niejasne, zostaje wyjaśnione w następnej; czytanie staje się dzięki temu ciekawsze, bo czytelnik może sprawdzić, czy jego domysły były słuszne.

Chimamanda Ngozi Adichie pisze o tragicznych wydarzeniach, maluje obrazy, które na długo pozostają w pamięci, jak na przykład opis matki, wiozącej pociągiem odciętą główkę swojej córki, ze starannie zaplecionymi  warkoczykami; autorce udaje się jednak uniknąć patosu czy nadmiernej powagi, a podkreślić fakt, iż nawet w najtrudniejszych czasach ludzie znajdują w sobie dość siły, żeby kochać, zajmować się codziennymi sprawami i śmiać się, pomimo głodu i niepewności. Wspaniała książka!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz