czwartek, 21 lutego 2013

"Pokój", Emma Donoghue

Wydawnictwo Sonia Draga
Muszę przyznać, że to naprawdę mocna książka. W trakcie jej czytania zastanawiałam się czy nie odłożyć jej na półkę i więcej po nią nie sięgać - w końcu tego nie zrobiłam, ale myślę, że będę o niej bardzo długo pamiętać. Wprawdzie czytelnik nie znajdzie w niej drastycznych opisów czy scen brutalnej przemocy, ale może się spodziewać przykrych doznań - wstrętu, oburzenia, niedowierzania i złości. Siłą tej historii jest prawdopodobieństwo jej zaistnienia w realnym świecie; w zasadzie o opisanych w "Pokoju" zdarzeniach większość z nas słyszała. Ale co innego obejrzeć krótką telewizyjną relację, a przeczytać na ten temat 400 stron.

Świat Mamy i Jacka jest niewielki - ogranicza się do jednego pokoju, w którym mieszczą się wszystkie potrzebne sprzęty: łóżko, szafa, w której sypia pięciolatek, wanna, kuchenka, telewizor i inne. Poza pomieszczeniem rozciąga się... no właśnie, co? Niebyt? Kosmos? W każdym razie, coś odległego i niezbyt przyjaznego. Wszystko to, co można zobaczyć w telewizji, to wymysł, a tak naprawdę istnieje tylko świat w Pokoju.

Taką wersję rzeczywistości Mama przedstawia Jackowi, swojemu synkowi, z którym spędziła każdą sekundę ostatnich pięciu lat. Chłopiec urodził się w Pokoju i nigdy nie widział niczego, co znajduje się poza jego dźwiękoszczelnymi ścianami. Ustalony plan każdego dnia, skrupulatne wydzielanie porcji jedzenia, śmieci, które znikają w nocy, a nawet Stary Nick, dostarczający jedzenie - to wszystko wydaje się Jackowi naturalne. Nie może wiedzieć, że on i Mama są więźniami, przetrzymywanymi w szopie przerobionej na nieźle wyposażoną celę. Jak na pięciolatka, chłopiec potrafi bardzo dobrze czytać i liczyć, ale nie zna reguł współżycia społecznego i nie wie nic o otaczającym go świecie- aż do momentu, kiedy Mama zaczyna "odkłamywać" rzeczywistość.

Kiedy Stary Nick traci pracę, Mama zaczyna się bać, że należący do niego dom, razem z Pokojem, zostanie opuszczony i nikt nie znajdzie więźniów. Dlatego opracowuje plan ucieczki; wszystkie poprzednie próby skończyły się niepowodzeniem. Czy tym razem uda jej się przechytrzyć oprawcę i koszmar jej i jej dziecka się skończy?

W trakcie czytania próbowałam sobie wyobrazić, jak to jest, przez kilka lat być uwięzionym w pomieszczeniu wielkości małej szopy, skazanym na kontakty z szaleńcem. Bohaterce książki pomogła rola matki, którą musiała i chciała pełnić - bez tego pewnie popadłaby w otępienie i umarła. Po pojawieniu się Jacka musiała znaleźć w sobie dość siły, żeby stworzyć mu normalne, jak na swoje ograniczone możliwości, życie, co zdumiewająco dobrze jej poszło. Podziwiałam tę kobietę, współczułam jej, czasami byłam na nią zła - lektura wywołała we mnie skrajne emocje, zarówno dobre, jak i złe.

Trochę irytowała mnie formuła książki - historia opowiadana jest z perspektywy pięciolatka, ze wszystkimi  charakterystycznymi dla tego wieku zdrobnieniami i powiedzonkami, których nie lubię. Mimo wszystko uważam, że "Pokój" warto przeczytać, bo to jedna z lepszych opowieści o miłości, sile woli i szaleństwie, jakie miałam w ręce. Nie zawsze przyjemna, ale na pewno dobrze napisana i zostająca w pamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz