wydawca Carta Blanca, seria Bieguny |
Przejeżdżając niedawno przez węgierskie i serbskie wsie, zachwyciłam się krajobrazami, a pobyt w Macedonii sprawił, że chcę jak najdokładniej poznać zapomniane przez przemysł turystyczny kraje. Jadąc w miejsce, gdzie większość spotkanych na ulicy osób stanowią przyjezdni, nie doświadczymy autentycznej sympatii i troski, którą można poczuć w kontaktach ze starszą panią na bazarku czy pracownikiem zajazdu na końcu świata. A właśnie takie wspomnienia są dla mnie najcenniejsze - relacje z miejscowymi, życie mieszkańców odwiedzanych przeze mnie zakątków stanowią kwintesencję podróżowania. Tym mniej dziwię się pasji Wojciecha Śmieji, gotowego spędzić w małym macedońskim miasteczku dwa tygodnie, a potem ciekawie ten pobyt opisać.
Odkąd przeczytałam w jednym z górskich magazynów artykuł o rumuńskiej wąskotorówce Maramures Ekspres, marzy mi się podróż tą kolejką. Trasa jest podobno przepiękna, a ciekawskiego turystę może spotkać wiele przygód, od spotkania z niedźwiedziem, po, czego doświadczył autor książki, wypadnięcie z torów. Dla mnie stanowi to wystarczającą rekomendację - wyjątkowej urody okolica z niewielkim dodatkiem adrenaliny tworzą połączenie idealne. Zazdroszczę Wojciechowi Śmieji jego rumuńskich wędrówek, których motywem przewodnim są ludzie i ich codzienność, a okoliczności przyrody - tylko atrakcyjnym dodatkiem. Mało kto potrafi tak ciekawie opisywać zdarzenia z pozoru nieistotne, z przejęciem mówić o brzydkiej architekturze i wyludniających się wsiach. Reportaże autora nie nudzą, bo poza wieloma informacjami natury praktycznej, zawierają też liczne anegdoty, historie rodzinne i zapiski osobistych odczuć. Takie książki chce się czytać!
Poza Rumunią, Śmieja opisuje też Macedonię, Kosowo, Serbię, Mołdawię, Ukrainę, Rosję, a nawet południe Polski. Miejsca te łączy ich unikatowy charakter, unosząca się gdzieś w powietrzu nostalgia i szczypta absurdu, towarzysząca mieszkańcom w codziennym życiu. Nad głównym placem Skopje góruje dziesięciometrowy pomnik Aleksandra Macedońskiego, zwany przez młodzież Godzillą; w serbskim Banatskim Sokolacu ktoś postawił rzeźbę przedstawiającą Boba Marleya; w oku Madonny z cerkwi w Parcovaci pojawia się cudowna łza. O takich smaczkach przewodniki zazwyczaj milczą, ale autor prowadzi swoich czytelników trasami nieoczywistymi, dbając o to, żeby podróż była ciekawa i pozwalała poczuć prawdziwego ducha odwiedzanych miejsc. Na odchodne daje garść zdjęć, zostawiając człowieka z silną potrzebą rzucenia wszystkiego i ruszenia w nieznane. Niech ci, którzy mogą, zapakują książkę Śmieji do plecaka, reszta musi zadowolić się świetną lekturą i snuciem planów na przyszłość. Zapewniam Was, warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz