środa, 10 lipca 2013

"Pamięć kości. Pośród umarłych w Ruandzie, Bośni, Chorwacji i Kosowie", Clea Koff

wydana przez Przedsiębiorstwo Wydawnicze Rzeczpospolita SA
"Pamięć kości" nie jest miłą lekturą na plażę. To książka bardzo poważna, dosyć przykra, ale i, w moim mniemaniu, ważna i warta przeczytania. Na pewno zainteresuje osoby, którym bliska jest tematyka ochrony praw człowieka i działalności ONZ, pasjonatów antropologii, a pewnie również wielbicieli serialu "Kryminalne zagadki Nowego Jorku".

Clea Koff, pomimo swojego młodego wieku, imponuje pasją i wytrwałością w pracy. W 1996 roku weszła w skład zespołu badającego dowody popełnienia zbrodni ludobójstwa w Ruandzie, jako antropolog starając się zidentyfikować znalezione w masowych grobach zwłoki. Grupa, która zajmowała się tą pracą, po kilkanaście godzin dziennie spędzała na wydobywaniu, badaniu i rekonstrukcji ciał i szkieletów ofiar, nie dysponując całym niezbędnym sprzętem, ale nadrabiając zapałem i chęcią dotarcia do prawdy. Dzięki ich staraniom część rodzin odnalazła szczątki swoich bliskich, a Międzynarodowy Trybunał Karny ONZ był w stanie wytoczyć procesy winnym. 

Po misji w Ruandzie Clea Koff pojechała Bośni, zaraz potem do Chorwacji i Kosowa. W każdym z tych miejsc jej zadanie było takie samo: współpracować z innymi antropologami, patologami i technikami w celu identyfikacji zwłok, ustalenia przyczyny śmierci i, tym samym, pomocy w postawieniu winnych przed Trybunałem - oraz uświadomieniu opinii publicznej ogromu tragedii, jaka rozegrała się na terenach walk. 

Autorka nie jest pisarką, to się czuje - ale na pewno jest wrażliwym, mądrym człowiekiem, potrafiącym opowiedzieć o swojej pracy. Jej relacja, opatrzona zdjęciami i mapami, stanowi dowód na to, że na świecie są ludzie, którym dochodzenie prawdy nie jest obojętne - i którzy są gotowi wykonywać niewdzięczne, trudne zadanie, czasami kosztem własnego zdrowia, po to, żeby czyny zbrodniarzy wyszły na jaw. 

"Pamięć kości" opowiada o czynnościach, które  Clea wykonywała jako antropolog, o badaniu szkieletów, ekshumacji szczątków i warunkach życia w trakcie misji - a wśród tych technicznych szczegółów również o emocjach towarzyszących wykopywaniu zwłok dzieci, o kulkach do gry, znalezionych w kieszeni jednego z zamordowanych chłopców, o rodzinach, identyfikujących zmarłych. Książce daleko do suchego, naukowego raportu - i bardzo dobrze, bo mocniej działa na wyobraźnię. Autorka odwołuje się do wrażliwości czytelników, chcąc przekonać ich o tym, jak ważna jest wykonywana przez nią i jej kolegów praca. Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy badania przypadków ludobójstwa faktycznie mogą dawać jakieś wymierne rezultaty, po lekturze "Pamięci kości" prawdopodobnie będzie potrafił odpowiedzieć na to pytanie bez zastanowienia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz