Wydawnictwo Świat Książki |
To, co najbardziej lubię w skandynawskich powieściach
policyjnych, to szczegółowe opisy życia i pracy funkcjonariuszy. Uwielbiam
opowieści o niuansach śledztwa, o działaniu techników kryminalistyki,
odprawach, nawet przerwach kawowych (z nieodłącznymi cynamonowymi bułeczkami!).
Szwedzcy policjanci wyłaniają się z tych książek jako osoby często szorstkie,
ale profesjonalne (chociaż zdarzają się też kompletni idioci), mające normalne
rodziny, problemy z dziećmi, partnerami, zwierzętami domowymi – i dające się
lubić. Za każdym razem , sięgając po kolejną powieść, czuję się, jakbym
spotykała się z gronem trochę zwariowanych znajomych, których zwyczaje dobrze
znam.
„Dziewczynka z majowymi kwiatkami” jest dobrą książką. Akcja
toczy się wartko, zagadka zabójstwa starszej pani, pobitej na śmierć w pralni,
nie daje się rozwiązać niemal do końca, a poszczególne wątki zgrabnie się ze
sobą splatają. Czytelnik otrzymuje w pakiecie całą galerię ciekawych postaci –
nie tylko funkcjonariuszy, bo istotną rolę w powieści odgrywają też lekarka
Veronika i mała Victoria.
Okładka „Dziewczynki…” sugeruje kryminał medyczny, ale to
tylko pozory. Być może wydawca uznał, że zawód jednej z bohaterek stanowi
wystarczający pretekst do nawiązania do dobrze sprzedającego się gatunku –
zwłaszcza, że autorka jest lekarzem z wykształcenia. Trochę mnie ta manipulacja
zirytowała, ale nie na długo, bo książka tak czy siak zapewniła mi sporo
rozrywki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz