wydana przez Wydawnictwo W.A.B. |
"Na Syberię" jest książką bardzo smutną. Ostatnie zdanie sprawiło, że prawie się rozpłakałam, a wcześniej nie było dużo lepiej. Ale to wcale nie oznacza, że powieść mi się nie podobała- przeciwnie, jestem nią oczarowana- jej rytmem, malowniczymi opisami duńskiego wybrzeża, opowieścią o życiu w czasie wojny.
Małe nadmorskie miasto w Danii jest zimą przenikliwie zimne, ale to nie przeszkadza bohaterce marzyć o wyjeździe na Syberię, gdzie wszystko pokrywa śnieg, a problemy wydają się nie istnieć. Jej brat, Jesper, pragnie doświadczyć upałów Maroka i nigdy więcej nie marznąć, ale kiedy jako żołnierz trafia na pustynię, jego myśli zaprząta tocząca się wojna oraz tęsknota za siostrą, najbliższą mu istotą.
Właśnie o relacji między rodzeństwem opowiada Petterson, ukazując siłę łączącej ich więzi oraz pustkę, jaką odczuwa dziewczyna, kiedy są osobno; a wszystko to na tle przemian zachodzących w skandynawskim (poza Danią, bohaterka mieszka też w Norwegii) społeczeństwie w trakcie wojny.
W powieści można momentami wyczuć duszną atmosferę małomiasteczkowego życia, kiedy indziej w trakcie czytania ma się wrażenie przebywania w ogromnej, niekończącej się przestrzeni śnieżnych pól i morza. Po raz kolejny Per Petterson uwiódł mnie swoim kunsztem pisarskim. Chylę czoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz