środa, 19 grudnia 2012

"Atlas chmur", David Mitchell

Wydawnictwo MAG
O filmowej adaptacji "Atlasu chmur" słyszałam wiele dobrych opinii, ale nikt nie potrafił mi opowiedzieć jej fabuły. Przestało mnie to dziwić, kiedy przeczytałam książkę - rzeczywiście, trudno jest w kilku słowach streścić taką historię. Powieść mnie porwała, teraz z przyjemnością obejrzę film - mam nadzieję, że jest chociaż w połowie tak udany.

"Atlas chmur" to tak naprawdę sześć różnych opowieści, pozornie całkiem odrębnych, w rzeczywistości zawierających wspólne wątki. Tytułowy atlas chmur jest czymś ulotnym, za czym gonią wszyscy bohaterowie książki - jakąś niemożliwą do uchwycenia ideą lub uczuciem. Każda z postaci żyje w innym miejscu i czasie, ale łączy je właśnie dążenie do znalezienia sensu, do naprawienia jeśli nie świata, to chociaż małego jego fragmentu.

Adam Ewing podróżuje statkiem, walcząc z tropikalną chorobą i nie mogąc się doczekać końca rejsu. Żegluga po Pacyfiku w XIX wieku nie należy do przyjemności, a mężczyzna musi się zmierzyć nie tylko z oceanem i swoją niedyspozycją - problem stanowi też pewien oszust oraz pasażer na gapę, Indianin, uciekający przed niewolą.

Robert Frobisher, wydziedziczony przez rodzinę, wyjeżdża z rodzinnej Anglii i przybywa do Belgii, aby zdobyć posadę asystenta wybitnego kompozytora. Życie nie jest proste, gdy ma się długi, wybuchowego pracodawcę i romans z jego żoną, a do tego ambicje stworzenia niezapomnianego dzieła.

Dziennikarka Luisa Rey zazwyczaj zajmuje się opisywaniem plotek, ale tym razem trafia na prawdziwą sensację, związaną z elektrownią atomową. Kiedy zaczyna zadawać zbyt dużo pytań, jej życie znajduje się w niebezpieczeństwie, co tylko pobudza jej determinację do ujawnienia prawdy.

Tim Cavendish myśli, że wygrał los na loterii, kiedy wydana przez niego książka osiąga szczyt popularności. Niestety, szybko okazuje się, że sukces ma też złą stronę: do wydawcy zgłaszają się bracia autora, domagając się dużej sumy pieniędzy, którą Cavendish jest im rzekomo dłużny. Mężczyzna musi zniknąć i przez pomyłkę trafia do domu spokojnej starości, skąd nie może się wydostać.

Sonmi-451 to fabrykantka, stworzona po to, by usługiwać gościom restauracji. Jej cechy zostały genetycznie zaprogramowane, ale gdzieś wkradł się błąd i dziewczyna zaczyna mieć przebłyski świadomości. Odkrywa, że rzeczywistość, która ją otacza, wcale nie jest piękna, konsumenci są okrutni, a ona i jej siostry wykorzystywane. Jej historię poznajemy, kiedy Sonmi składa zeznania w oczekiwaniu na karę śmierci...

Zachariasz ma naście lat i obserwuje ostatnie chwile świata, w którym żyje. Do jego wioski przybywa Meronym, kobieta pochodząca z bardziej cywilizowanego ludu, a jej obecność zmienia chłopaka na zawsze, pozwalając mu odkryć swoje najgorsze, ale i najlepsze cechy.

Najciekawsze w "Atlasie chmur" wydało mi się zróżnicowanie poszczególnych fragmentów: różnią je nie tylko postaci i wydarzenia, ale też język i styl. W części poświęconej Sonmi Mitchell stosował dowcipne gry słowne i bawił się ortografią; jako Adam Ewing używał sformułowań, które już dawno wyszły z mody; historii Luisy Rey nadał bardzo dynamiczny charakter. Każdy z epizodów mógłby zostać rozbudowany do kompletnej powieści, ale ich połączenie tworzy wyjątkowy efekt. Naprawdę podziwiam autora za jego wszechstronność i wyobraźnię. Czytając "Atlas chmur" nie sposób się nudzić!

PS: Jedna rzecz tylko mi się nie podoba: okładka książki. Wiem, że to kwestia marketingu, ale nie lubię, kiedy na powieściach umieszczane są zdjęcia pochodzące z ich filmowych adaptacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz