wtorek, 12 marca 2013

"Byłem asystentem doktora Mengele", Miklos Nyiszli

Co mam napisać o tej książce? Że była przerażająca? Smutna? Wstrząsająca? To wszystko prawda, ale te określenia nie oddają emocji towarzyszących czytaniu. Chociaż informacjami o obozach koncentracyjnych jesteśmy karmieni od dziecka, ten temat przewija się na kolejnych szczeblach edukacji, w domach, w harcerstwie, to do tych opowieści trudno się przyzwyczaić i przeżywa się je ciągle od nowa. Za każdym razem pojawia się w głowie myśl: "jak to mogło się wydarzyć?", ale odpowiedzi nie ma, i pewnie nigdy nie będzie. Jedyne, co można zrobić, to pamiętać - nie rozpamiętywać, nie wykorzystywać tragedii do własnych celów, po prostu nie zapominać. I nie słuchać tych, którzy chcą nam wmówić własną wersję prawdy, tylko szukać wiarygodnych źródeł.

Zapiski Miklosa Nyiszli są autentyczne, co do tego nie ma wątpliwości. Dzięki swojemu lekarskiemu wykształceniu, uniknął on śmierci w komorze gazowej, ale za to trafił w ręce doktora Mengele, dla którego wykonywał pracę patologa i lekarza obozowego. Przeżył w ten sposób niemal rok, wykonując sekcje bliźniąt i kalek - dla jego zwierzchnika dowodu na plugawość narodu żydowskiego.

Doktor Nyiszli widział tysiące ludzi prowadzonych do komór gazowych, był świadkiem uśmiercania za pomocą broni palnej, bomb fosforowych i głodu. Wbrew swojej woli przyczyniał się do rozwoju teorii szaleńca, ale zrobił też wiele dobrego, pomagając innym więźniom, opiekując się chorymi i starając się ulżyć cierpieniom skazanych na śmierć. Dziwię się, jak zdołał zachować jasny umysł (może nie do końca, bo brał duże dawki Luminalu - ale nie zwariował), wiedząc, że obok niego całe podobozy trafiają do gazu.

"Byłem asystentem doktora Mengele" nie jest na pewno książką przyjemną. Wiele razy musiałam sobie zrobić przerwę w czytaniu, wziąć głęboki oddech i pomyśleć o czymś innym, zanim wróciłam do lektury. Ale te wspomnienia mają w sobie coś hipnotyzującego, co każe sięgać po odłożony przed chwilą tom. Muszę jednak przyznać, że poczułam dużą ulgę, kiedy przewróciłam ostatnią stronę. Wiem, że Nyiszli opisał sprawy ważne, cieszę się, że mogłam się o nich dowiedzieć więcej - ale na pewien czas mam dość. Teorie, które nakazują ludziom mordować całe narody, nie mieszczą mi się w głowie i nawet czytanie o nich sprawia mi ból. Nie wyobrażam sobie, co musieli czuć przebywający w obozach więźniowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz