Wydawnictwo Czarna Owca |
Taka historia została wcześniej opowiedziana przez wielu autorów: na odciętej przez złe warunki pogodowe wyspie dochodzi do morderstwa, a sprawcy trzeba szukać wśród osób przebywających w jednym domu.
U Camilli ginie najstarszy członek rodziny, Ruben, posiadający ogromny majątek. Jego krewnych najbardziej martwią kwestie spadkowe, sama śmierć dotyka tylko nadwrażliwego Mattego, blisko związanego z dziadkiem. W obliczu zbrodni na jaw wychodzą długo skrywane tajemnice, a odcięcie od świata potęguje atmosferę zagrożenia. Na szczęście na miejscu jest policjant, Martin, który przyjechał na wyspę, żeby poznać rodzinę swojej partnerki. Beztroski w założeniu pobyt przeradza się w śledztwo, zwłoki leżą w chłodni pensjonatu, a wszyscy z utęsknieniem wypatrują przybycia lodołamacza, który pozwoli im wydostać się z wyspy.
"Zamieć śnieżną i woń migdałów" można przeczytać w dwie godziny, bo książka ma zaledwie 140 stron. Jak wszystkie dzieła Lackberg jest dobrze napisana, ale niestety, banalna aż do bólu. Najbardziej podobała mi się w niej okładka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz