czwartek, 6 czerwca 2013

"Punkt Borkmanna" Hakan Nesser

Wydawnictwo Czarna Owca
W moim domu rodzinnym funkcjonuje bardzo ważna zasada dotycząca książek: nie zabieramy się za czytane przez inną osobę tomy. Oczywiście nie raz i nie dwa zdarzyło mi się złamać domowe reguły, a i ostatnio nie było inaczej. Skończywszy przywiezioną ze sobą powieść, wzięłam się za "zajęty" przez Mamę "Punkt Borkmanna". Jak to zwykle bywa, zabrakło mi pół godziny do rozprawienia się z całością - więc ostatnie 80 stron pojechałam przeczytać do jednej z sieciowych księgarń...

"Punkt Borkmanna" to typowy przedstawiciel skandynawskiego kryminału. Nie jest może tak ciekawy, jak niektóre powieści Camilli Lackberg, ale w sumie niczego mu nie brakuje. Są w nim i barwne postaci, i kryminalna zagadka na wysokim poziomie, i tak lubiane przez Szwedów kwestie społeczne. Kilka fragmentów mnie rozbawiło, niektórzy bohaterowie wzbudzili szczerą sympatię - zwłaszcza inspektor Van Veeteren, pomimo, a może dzięki swojej gburowatości, kryjącej miękkie serce. Ten smakosz, wielbiciel alkoholu i szachowych rozgrywek ma szczególny talent do dostrzegania istotnych dla sprawy detali - i rozwiązywania skomplikowanych śledztw.

W "Punkcie Borkmanna" Van Veeteren zostaje wysłany do miasteczka Kaalbringen, gdzie nieznany sprawca w widowiskowy sposób zabił dwóch mężczyzn. Ofiar pozornie nic ze sobą nie łączy, ale miejscowej policji trudno uwierzyć, że w postępowaniu mordercy brakuje logiki. Szczególnie zaangażowana w sprawę jest młoda policjantka, którą ciekawość może doprowadzić do punktu, skąd nie ma już powrotu...

Powieść Nessera nie jest pewnie najlepszym kryminałem, jaki czytałam w życiu, ale zainteresowała mnie do tego stopnia, że specjalnie pojechałam ją dokończyć - a to wydaje mi się być całkiem niezłą rekomendacją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz