niedziela, 23 lutego 2014

"Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Listy z podróży afrykańskiej z lat 1931-1936", Kazimierz Nowak


Wydawnictwo Sorus

I co ja mam napisać o tej książce? Co sensownego można powiedzieć na temat historii tak niesamowitej, że nie mieści się w głowie?

Kazimierz Nowak dokonał czegoś, co byłoby trudne nawet dzisiaj: samotnie pokonał kontynent afrykański z północy na południe – i z powrotem. Nie miał do dyspozycji samochodu, samolotu ani dużej ilości pieniędzy, a tylko determinację, wytrzymałość i marzenie. Marzenie o zrobieniu czegoś, czego żaden biały człowiek (a w zasadzie pewnie żaden w ogóle) przed nim nie dokonał. I o zanurzeniu się w krajach czarnej Afryki, o której myślał już od lat.

Nowak był wyjątkowo skromnym, pokornym człowiekiem. Dumnym ze swojej wyprawy, ale świadomy tego, że na tle całego świata niewiele znaczy, w ciągu pięciu lat podróży żył jak biedak, za jedyny majątek mając rower, a czasami wielbłąda albo konia, kupione za pieniądze zarobione dzięki sprzedaży zdjęć i artykułów. Spał i jadł z miejscowymi, tak jak oni cierpiał głód i pragnienie, wielokrotnie był o krok od śmierci. Tęsknił za rodziną i ojczyzną, ale uparcie parł przed siebie – najpierw na południe, później już w stronę domu, na północ. W wędrówce odnajdywał wolność, ciesząc się każdą nocą pod ogromnym afrykańskim niebem i dniami spędzanymi w samotności. Słał listy do Polski, wyczekiwał wieści z kraju, ale nie chciał wracać, zanim nie zrealizował planu.

O Kazimierzu Nowaku można powiedzieć wszystko poza tym, że był przeciętny. Biegle posługiwał się kilkoma językami i narzeczami, potrafił porozumieć się z prawie każdym człowiekiem, w Europie i Afryce. Odnajdywał się w dowolnym środowisku, chociaż w niektórych z trudem; miał zdecydowane poglądy na wiele spraw, niektóre z nich pewnie nie przyniosłyby mu popularności w dwudziestym pierwszym wieku. W latach trzydziestych nie mówiło się chyba o poprawności politycznej, więc Nowak mieszkańców Afryki nazywał Murzynkami, a Pigmejów karzełkami, nie krył się też ze swoją negatywną opinią na temat charakteru Afrykańczyków. Jednocześnie wyrażał się jednak z podziwem o zręczności wielu napotkanych przez siebie plemion, o umiejętności przetrwania w trudnych warunkach, o czystej radości życia. Dane mu było zobaczyć wszystkie oblicza Czarnego Lądu: to turystyczne i to prawdziwe, często okrutne.

"Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd” to nie tylko opowieść o niesamowitej podróży, to też ciekawa książka o antropologii, historii kolonializmu, o geografii. Mapa Afryki w czasach Nowaka wyglądała zupełnie inaczej, niż w obecnie, nie każdy pewnie wie jak. Życie na Czarnym Lądzie również różniło się od obecnego, chociaż niektóre miejsca i plemiona zdołały przetrwać w stanie niemal nienaruszonym. Odkrywanie tych i innych różnic może być dla czytelnika kolejnym źródłem przyjemności w trakcie czytania książki.

Wydanie, jakie udało mi się wypożyczyć, było najnowszym dostępnym na rynku. Duże i ciężkie, opatrzone wieloma fotografiami ze zbiorów rodziny Nowaka, mogłoby być świetnym prezentem - dla kogoś albo dla siebie samego. Zachęcam do pożyczania albo, jeszcze lepiej, kupowania, bo naprawdę warto!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz