Wydawnictwo Sorus |
I co ja mam napisać o tej książce? Co sensownego można
powiedzieć na temat historii tak niesamowitej, że nie mieści się w głowie?
Kazimierz Nowak dokonał czegoś, co byłoby trudne nawet
dzisiaj: samotnie pokonał kontynent afrykański z północy na południe – i z
powrotem. Nie miał do dyspozycji samochodu, samolotu ani dużej ilości
pieniędzy, a tylko determinację, wytrzymałość i marzenie. Marzenie o zrobieniu
czegoś, czego żaden biały człowiek (a w zasadzie pewnie żaden w ogóle) przed
nim nie dokonał. I o zanurzeniu się w krajach czarnej Afryki, o której myślał
już od lat.
Nowak był wyjątkowo skromnym, pokornym człowiekiem. Dumnym
ze swojej wyprawy, ale świadomy tego, że na tle całego świata niewiele znaczy,
w ciągu pięciu lat podróży żył jak biedak, za jedyny majątek mając rower, a
czasami wielbłąda albo konia, kupione za pieniądze zarobione dzięki sprzedaży
zdjęć i artykułów. Spał i jadł z miejscowymi, tak jak oni cierpiał głód i
pragnienie, wielokrotnie był o krok od śmierci. Tęsknił za rodziną i ojczyzną,
ale uparcie parł przed siebie – najpierw na południe, później już w stronę
domu, na północ. W wędrówce odnajdywał wolność, ciesząc się każdą nocą pod
ogromnym afrykańskim niebem i dniami spędzanymi w samotności. Słał listy do
Polski, wyczekiwał wieści z kraju, ale nie chciał wracać, zanim nie zrealizował
planu.
O Kazimierzu Nowaku można powiedzieć wszystko poza tym, że
był przeciętny. Biegle posługiwał się kilkoma językami i narzeczami, potrafił
porozumieć się z prawie każdym człowiekiem, w Europie i Afryce. Odnajdywał się
w dowolnym środowisku, chociaż w niektórych z trudem; miał zdecydowane poglądy
na wiele spraw, niektóre z nich pewnie nie przyniosłyby mu popularności w
dwudziestym pierwszym wieku. W latach trzydziestych nie mówiło się chyba o
poprawności politycznej, więc Nowak mieszkańców Afryki nazywał Murzynkami, a
Pigmejów karzełkami, nie krył się też ze swoją negatywną opinią na temat
charakteru Afrykańczyków. Jednocześnie wyrażał się jednak z podziwem o
zręczności wielu napotkanych przez siebie plemion, o umiejętności przetrwania w
trudnych warunkach, o czystej radości życia. Dane mu było zobaczyć wszystkie
oblicza Czarnego Lądu: to turystyczne i to prawdziwe, często okrutne.
"Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd” to nie tylko opowieść o niesamowitej podróży, to też
ciekawa książka o antropologii, historii kolonializmu, o geografii. Mapa Afryki w czasach Nowaka wyglądała zupełnie inaczej, niż w obecnie, nie każdy pewnie wie jak. Życie na Czarnym Lądzie również różniło się od obecnego, chociaż niektóre miejsca i plemiona zdołały przetrwać w stanie niemal nienaruszonym. Odkrywanie tych i innych różnic może być dla czytelnika kolejnym źródłem przyjemności w trakcie czytania książki.
Wydanie, jakie udało mi się wypożyczyć, było najnowszym dostępnym na rynku. Duże i ciężkie, opatrzone wieloma fotografiami ze zbiorów rodziny Nowaka, mogłoby być świetnym prezentem - dla kogoś albo dla siebie samego. Zachęcam do pożyczania albo, jeszcze lepiej, kupowania, bo naprawdę warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz