sobota, 21 czerwca 2014

"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął", Jonas Jonasson

Wydawnictwo Świat Książki
Życiem bohatera książki, Allana Karlssona, można by obdzielić kilka osób. Allan ma sto lat i wiele przygód za sobą - a i przyszłość nie zapowiada się spokojnie, odkąd żwawy skądinąd staruszek postanawia wyskoczyć przez okno domu opieki i poszukać dalszych wrażeń.

Stulatek wsiada do autobusu byle jakiego, wcześniej, po wpływem impulsu, kradnąc walizkę należącą do pewnego młodzieńca. Po kilkudziesięciu kilometrach jazdy wysiada na przystanku w środku pustkowia, stwierdzając, że skradziony bagaż wypełniony jest banknotami stukoronowymi. Na stacji spotyka Janosa Jonssona, również niemłodego i niezbyt uczciwego, ale na tyle pomocnego, żeby zaprosić Allana do domu. Śladem staruszka podąża poprzedni właściciel walizki, wściekły, ale na szczęście niezbyt inteligentny, więc mężczyznom udaje się go unieszkodliwić, zamykając go w zamrażarce. Później wódka się leje, opowieści płyną, a nad ranem okazuje się, że owszem, Allan i Janos mają 5 milionów koron, ale również zamrożonego na śmierć chłopaka na głowie. Postanawiają pozbyć się problemu i tak rozpoczyna się ich podróż, w trakcie której spotkają kilku oprychów i ich przypadkowo zamordują, zdążą się zaprzyjaźnić, poznać jednego słonia i wiele interesujących osób.

Historia dziejąca się współcześnie przeplata się z opowieściami z bogatego życia głównego bohatera, obejmującymi między innymi udział w skonstruowaniu bomby atomowej, liczne kolacje jedzone w towarzystwie amerykańskich prezydentów i Przewodniczącego Mao, wódkę pitą ze Stalinem i jeszcze więcej wódki pochłoniętej ze zwykłymi obywatelami wielu krajów, często egzotycznych. Allan nie jest wykształcony ani specjalnie bystry, ale ma szczęście, dzięki któremu udaje mu się przeżyć życie, o którym chce się opowiadać - zwłaszcza przy kieliszku czegoś mocniejszego.

Jonas Jonsson napisał rewelacyjną, zabawną opowieść o nonkonformiście, który nie traci chęci do życia tak długo, jak może robić to, na co ma ochotę. Kiedy staruszek trafia do domu opieki, ze wszystkimi jego zasadami i ograniczeniami, zaczyna podupadać na ciele i duszy i jedynym wyjściem staje się ucieczka. Zamknięcie jest gorsze niż obóz pracy, niż przejście przez Himalaje, niż spotkanie z Berią. Zamknięcie i wtłoczenie w ramy jest równoznaczne ze śmiercią, a Allan, pomimo słusznego wieku, nie wybiera się w zaświaty.

"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" to interesująca, wielowątkowa książka, znakomita na wolny weekend, kiedy nie ma się ochoty na przygnębiającą, poważną lekturę. Gorąco polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz