poniedziałek, 6 lutego 2012

59- "Wilki Fenrydera", Alec Covin

Wydana przez Wydawnictwo A. Kuryłowicz
Gdybym tworzyła listę najgłupszych książek, jakie przeczytałam, powieść Covina znalazłaby się w pierwszej dziesiątce. Za samą ilość idiotycznych pomysłów, powieści wypadałoby przyznać jakąś nagrodę.

Z notki biograficznej dowiedziałam się, że autor wzoruje się na twórczości Kinga. Nie wiem, co mnie pokusiło, żeby mimo wszystko "Wilki Fenrydera" przeczytać, skoro "mistrza horroru" wyjątkowo nie lubię- chyba skusił mnie całkiem niezły opis na okładce. Trzeba było na nim poprzestać!

Akcja powieści toczy się w Luizjanie, gdzie młode małżeństwo kupuje starą posiadłość, chcąc przekształcić ją w pensjonat. Pewnego dnia ich pięcioletniego synka nawiedza zjawa nieżyjącego od lat chłopca, odradzając mu udział w lekcji pływania. Rodzice dziecka nie dają się przekonać i następnego dnia mały Scotty ledwo uchodzi z życiem, cudem unikając śmierci w paszczy krwiożerczego rekina. Po zjedzeniu połowy uczniów, ryba dematerializuje się, a wina spada na nauczyciela.

Jakiś czas później do pensjonatu przyjeżdża znany autor powieści grozy. Mieszkańcy miasteczka oskarżają go o chęć wykorzystania niedawnego dramatu do stworzenia nowej książki, jednak mężczyzna ma inny cel. Pragnie rozwikłać zagadkę śmierci swojej córki, w tajemniczy sposób powiązanej z wydarzeniami sprzed wielu lat. W tym samym miejscu, w którym teraz rodzice Scotty'ego przyjmują gości, babka pisarza była świadkiem pożaru, wywołanego przez nadprzyrodzone moce, przez członków stowarzyszenia, zwanego Wilkami Fenrydera. Tajemnicy strzegła przez całe życie, wyjawiła ją jedynie swojemu wnukowi. Ten, zapytany przez dziennikarza o źródło inspiracji, przywołuje krwawą historię, nie wiedząc, że Wilki istnieją i mają się dobrze. Teraz zaś pragną zemścić się na pisarzu, zsyłając na powiązanych z nim ludzi śmierć pod postacią najgorszych koszmarów swoich ofiar.

Covin wymyślił fabułę na poły fantastyczną i nie ma w tym niczego złego. Gorsze jest to, że opisując działalność Wilków, zdołał wpleść w ich historię Hitlera, atak na World Trade Center i inne prawdziwe i tragiczne wydarzenia, czyniąc całość groteskową. Już sam znikający z basenu rekin wystarczająco mnie rozbawił, reszta wydała mi się niepotrzebna. Generał Fenryder, żyjący od czasów wojny secesyjnej w gustownej puszce wypełnionej magiczna substancją, pojawiające się co parę stron chodzące trupy, szczury pożerające rozwiązłą dziewczynę- jakoś tego za dużo. Aż strach pomyśleć, co jeszcze zmieściło się w dwóch pozostałych tomach serii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz