wtorek, 25 marca 2014

„Bezsenność w Tokio”, Marcin Bruczkowski



„Bezsenność w Tokio” zaliczyłam do kategorii „kiepskie, ale świetne” – książek nie najlepiej napisanych, ale ciekawych i bardzo wciągających; irytujących przy pierwszym podejściu, ale w gruncie rzeczy fascynujących.

Marcin Bruczkowski nie jest pisarzem i to daje się odczuć po przeczytaniu kilku stron. Ma za to niezłą historię do opowiedzenia, co rekompensuje nieciekawą stylistykę i ograniczone słownictwo.  „Bezsenność w Tokio” to zapis wydarzeń z dziesięciu lat spędzonych przez autora  w Japonii – jego przygód z wynajmowaniem mieszkań (albo, jak na europejskie standardy, schowków na miotły), podróżowaniem autostopem (w miejscu, gdzie nikt tego nie robi, więc rozbestwiony częstymi podwózkami  autostopowicz zaczyna wybierać tylko auta z klimatyzacją), nawiązywaniem bliskich znajomości z japońskimi dziewczynami, bojącymi się staropanieństwa… Kraj Kwitnącej Wiśni jest kulturowo tak odległy od Polski, jak, nie przymierzając, Ghana – i stanowi świetne pole do prowadzenia badań antropologicznych. A akurat do czynienia obserwacji Bruczkowski ma spory talent.

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak żyją przeciętni Japończycy, w jaki sposób ogrzewają swoje mieszkania, dlaczego dobiegające zza ściany odgłosy siekania szczypiorku są tam normą i gdzie najlepiej zdobyć w Tokio telewizor, lektura „Bezsenności  w Tokio” będzie dla Was idealna. Życie autora nie było w Japonii usłane różami, ale nie brakowało w nim rozrywek (tradycyjnych, jak pławienie się w koedukacyjnych gorących źródłach, i bardziej ekstrawaganckich), dobrych przyjaciół i ciekawych odkryć. O tych i innych aspektach codzienności cudzoziemca opowiada Bruczkowski, odmalowując obraz kraju, w którym każdy dzień może być identyczny z poprzednim - lub wręcz przeciwnie – pełen niespodzianek.  Z tych opowieści wyszła porywająca książka, naprawdę godna polecenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz