czwartek, 27 marca 2014

„W miasteczku długowieczności. Rok przy włoskim stole”, Tracey Lawson



Wydawnictwo Czarne

Dostrzegam w swoim zachowaniu brak konsekwencji. Po przeczytaniu „Świni w Prowansji” zarzekałam się, że nie sięgnę po kolejną książkę z serii Dolce vita – po czym w trakcie następnej wizyty w bibliotece chwyciłam „W miasteczku długowieczności”, zabrałam ją do domu i przeczytałam. Znowu nie byłam zachwycona, ale tym razem było trochę lepiej – więc pewnie warto czasami złamać dane sobie samemu słowo.

„W miasteczku długowieczności” to opis życia w miejscu, gdzie ludzie często cieszą się dobrym zdrowiem do późnej starości – dziarscy dziewięćdziesięciolatkowie pasą owce, wyrabiają wędliny i spotykają się z przyjaciółmi na słonecznym patio, żeby łuskać fasolę. Ot, prosta codzienność na południu Europy. Właśnie w stylu życia naukowcy szukają wytłumaczenia długowieczności populacji Campodimele, gdzie babcie i dziadkowie są aktywni aż do śmierci, jedzą głównie warzywa, w tym dużo strączkowych, pielęgnują relacje z bliskimi i nie stresują się nadmiernie. Większość z nas chciałaby tak żyć, prawda? Ale mieszkańcy regionu ciężko pracują, aby utrzymać swoje rodziny – wstają wcześnie, w największym upale zbierają plony, a potem długimi godzinami je przetwarzają, żeby zapewnić sobie pożywienie na kolejne miesiące. Wiele osób nie kupuje prawie żadnych produktów spożywczych, wszystko wytwarzając samodzielnie – mąkę, rośliny, mięso. Dla osoby, która kocha prawdziwe jedzenie i chce nauczyć się gotować tradycyjnymi metodami, Campodimele jest rajem na ziemi – i między innymi dlatego pojechałam tam autorka, Tracey Lawson.

Lawson spędziła w miasteczku rok, zbierając przepisy (wieloma podzieliła się z czytelnikami, warto je wypróbować), biorąc udział w uroczystościach i codziennych zajęciach. Z dużą sympatią opisała ludzi, którzy ją natychmiast zaakceptowali i wpuścili do swojego świata, zarażając radością życia i zadowoleniem z dobrze wykonanej pracy.

Książka jest ładnie wydana, podzielona na 12 rozdziałów, odpowiadających miesiącom i opisujących sezonowe jedzenie. Każda z części kończy się zbiorem kilku przepisów na potrawy wspomniane przez autorkę. W środku czytelnik znajdzie też zdjęcia, bardzo nastrojowe, wydrukowane na matowym papierze.

„W miasteczku długowieczności. Rok przy włoskim stole” czyta się nieźle, jest to sympatyczna pozycja na wieczór albo wakacje. Miło przenosi do innego świata, pełnego słońca i pysznych domowych wyrobów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz