Wydawnictwo Znak |
Dawno już nie sięgałam po żadną z książek Péreza-Reverte,
chociaż zawsze je lubiłam. „Mężczyznę, który tańczył tango” wgrałam (razem z
innymi tomami wydanymi przez Znak) i bardzo mnie to ucieszyło. Przeczytałam ją
z ogromną przyjemnością i pewnie jeszcze do niej wrócę.
Max pracuje jako fordanser na luksusowym statku pasażerskim.
Poza tańczeniem z pasażerkami, trudni się też bardziej intratnym zajęciem –
kradnie elegancką biżuterię i inne przedmioty zauroczonych w nim kobiet.
Obdarzony nadprzeciętnym urokiem osobistym, dobrymi manierami i obyty
towarzysko, stanowi łakomy kąsek dla znudzonych żon, nie zdających sobie sprawy
z tego, że to one są ofiarami, nie odwrotnie.
Pewnego wieczoru Max tańczy z Mechą. Tango – taniec
pożądania i emocji – stanowi początek i stały element ich znajomości. Romansowi
nie jest w stanie przeszkodzić fakt, iż kobieta podróżuje w towarzystwie męża,
znanego kompozytora – przeciwnie, dodaje to ich znajomości pikanterii. Pierwszy
zatańczony razem utwór pozostaje w pamięci obojga kochanków, łączy ich nawet po
latach, kiedy oboje, już zniszczeni przez wiek i doświadczenia, spotykają się
przypadkowo w Neapolu.
Pérez-Reverte napisał książkę o bajce, która może skończyć
się w jednej chwili, o ambicjach i namiętnościach. Opowiedział o wystawnym
życiu bogaczy w latach trzydziestych i o smutnym końcu człowieka, któremu się
nie powiodło, bo popełnił o jeden błąd za dużo. „Mężczyzna, który tańczył tango”
to historia o miłości, oszustwach, tangu i szachach . Historia wielowątkowa,
ciekawa, napisana z dużą lekkością. Autor, jak zwykle, stworzył postaci, które
pamięta się długo po odłożeniu tomu na półkę – skomplikowaną, pozornie
rozpieszczoną i beztroską Mechę i Maxa, mężczyznę o wielu twarzach. Pisarz
nie był łaskawy dla swoich bohaterów, osadzając ich w smutnym w gruncie rzeczy
świecie – ale dał im też momenty prawdziwego szczęścia. Wydaje mi się, że
właśnie to zderzenie cierpienia i radości sprawia, że książkę czyta się z tak
dużą przyjemnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz