niedziela, 9 marca 2014

„Wielki bazar kolejowy. Pociągiem przez Azję”, Paul Theroux



Wydawnictwo Czarne

Podróże pociągami mają w sobie coś szczególnego. Trwają długo, można w ich czasie nieco się znudzić, ale, inaczej niż w autobusie czy samochodzie, można też się przespacerować, zmienić na chwilę otoczenie czy coś zjeść. W Polsce legendarni są już panowie sprzedający „Piwo jasne, piwo” o każdej porze dnia i nocy, w Azji w pociągu można kupić dania z ryżem, świeże owoce i słodką herbatę. Przedział staje się na czas podróży domem, myśli płyną wolniej i zmienia się tylko krajobraz za oknem (chyba, że jedzie się przez stepy albo pustynie, które raczej nie oferują wielu atrakcji). Taki sposób przemieszczania ma w sobie szczególny powab i dlatego i ja marzę o pokonaniu trasy kolei transsyberyjskiej.

Paul Theroux nie lubi książek podróżniczych, uważając je za nudne. Według niego, ich autorzy nie ujmują w nich tego, co najważniejsze, skupiając się na zabytkach i atrakcjach turystycznych, opisując je w sposób stronniczy, we współpracy ze specjalistami od reklamy. Natomiast opowieść o podróży pociągiem miała mówić o podróżowaniu samym w sobie – o zmianach nie tylko za oknem, ale i w duszy podróżnika. Autor uważa, że: „Kolej to targowisko opowieści, skąd każdy, kto okaże się dość cierpliwy, może zaczerpnąć ich setki i potem pochylić się nad nimi w samotności.” Może też napisać na ich podstawie książkę i z takim zamiarem Theroux wsiadł do wagonu w Londynie 19 września 1973 roku.

„Wielki bazar kolejowy” czyta się bardzo dobrze. Narracja jest dowcipna, autor śmieje się z siebie, towarzyszy podróży i niedogodności, jakie go spotykają w kolejnych pociągach. Opisuje współpasażerów: siorbiących Azjatów, hałaśliwych Australijczyków, „uduchowionych” hippisów jadących do aśramów. Opowiada o różnicach pomiędzy składami w poszczególnych krajach: o luksusowych przedziałach sypialnych w Rosji, rozczarowujących w Orient Expressie, trzeciej klasie w Indiach. O pysznym jedzeniu podawanym w wagonach restauracyjnych w jednych krajach i o długich godzinach postu w innych. Maluje dla czytelnika obraz składający się wielu podobnych szczegółów, tworzących barwną mozaikę, którą chce się dokładnie studiować.


Theroux pokonał bardzo długą trasę, spędził w kolejnych pociągach kilka miesięcy, pod koniec zmęczony ciągłą podróżą, niemiłymi konduktorami, głupimi współpasażerami i brakiem stabilizacji. O przejeździe przez Polskę, Niemcy i Holandię nie napisał więcej, niż kilka słów, marząc o powrocie do domu. Jednak prace związane z pisaniem książki pomogły mu dojść do siebie, a nawet zatęsknić za stukiem kół na torach, mobilnością i poczuciem wolności, jakie towarzyszy podróżnikowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz