wtorek, 19 sierpnia 2014

„Nowicjuszka”, Trudi Canavan



Wydawnictwo Galeria Książki

Pierwszą część trylogii Trudi Canavan czytałam już dawno temu, ale ostatnio udało mi się zdobyć elektroniczne wersje pozostałych tomów i niemal od razu po nie sięgnęłam (może powinnam napisać „kliknęłam”?).  „Gildia magów” nie zrobiła w prawdzie na mnie piorunującego wrażenia, ale całkiem mi się podobała i miałam ochotę na więcej.

W „Nowicjuszce” czytelnik śledzi losy Sonei, która już na dobre zadamawia się na Uniwersytecie. A może raczej zadomowiłaby się, gdyby nie jawna niechęć pozostałych nowicjuszy – dobrze urodzonych, gardzących dziewczyną ze slumsów. Sytuacji wbrew pozorom nie poprawia fakt, iż prawa do opieki nad Soneą żąda Akkarin, sam Wielki Mistrz – studenci czują przed nim respekt, ale nie powstrzymuje ich to przed zastawianiem na dziewczynę pułapek i gnębienie jej między zajęciami. A uczennica nienawidzi swojego mentora, wiedząc, że posługuje się on zakazaną czarną magią.

Drugim bardzo ważnym wątkiem powieści są losy Dannyla, który zostaje Ambasadorem Gildii w zamorskiej krainie Elyne. Działa tam poniekąd jako podwójny agent, podążając śladami Wielkiego Mistrza, pragnąc zdobyć zbierane przez niego przed laty materiały, mające dowieść jego związku z czarnomagicznymi praktykami – po pewnym czasie jednak, ku swojemu zaskoczeniu,  kontynuuje badania na polecenie samego Akkarina. W Elyne Dannyl zaprzyjaźnia się też z młodym badaczem Tayendem, a o charakterze ich znajomości szybko zaczynają krążyć plotki.

Canavan stworzyła sporo ciekawych postaci, które rozwijają się w „Nowicjuszce” w nie zawsze łatwy do przewidzenia sposób. To one w dużej mierze decydują o tym, że książkę tak dobrze się czyta. A lektura była w moim przypadku wyjątkowo sprawna, nie mogłam się od powieści oderwać i z niecierpliwością czekałam na moment, w którym skończę ostatnią stronę i sięgnę po trzecią, ostatnią część trylogii – licząc na to, że autorka nie straciła w międzyczasie zapału do pisania i udało jej się kontynuować wątki w równie dobrym stylu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz