środa, 20 sierpnia 2014

„Wielki Mistrz”, Trudi Canavan


Wydawnictwo Galeria Książki

Lubię nieoczekiwane zwroty akcji, momenty, w których okazuje się, że postać nie jest tym, kim wydawała się być, drobne zdarzenia, natychmiast zmieniające sposób postrzegania konkretnych wątków. W „Wielkim Mistrzu” Canavan serwuje czytelnikom kilka takich perełek, co bardzo pozytywnie wpływa na moją ocenę ostatniej książki z cyklu „Trylogia Czarnego Maga”.

Sonea nie jest już jedynie nowicjuszką – staje się wspólniczką swojego mentora, ku zaskoczeniu pozostałych magów z Gildii. Dziewczyna nie tylko wie o praktykach Akkarina, ale sama zaczyna uczyć się czarnej magii! Tego typu działania są w Kyralii zakazane, więc Wielki Mistrz zostaje przez Gildię wygnany z Krain Sprzymierzonych. Jego uczennica natomiast może zostać na Uniwersytecie – jednak Sonea nie zgadza się i postanawia towarzyszyć Akkarinowi. Wie, że magowie z Sachaki, odległego kraju, pragną zdobyć władzę nad Kyralią i zniszczyć Gildię, a jedyna szansą na ich powstrzymanie jest utrzymanie Wielkiego Mistrza przy życiu. Dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego, że tylko z pomocą czarnej magii można przeciwstawić się wrogim Ichmanim – a jedynymi osobami, potrafiącymi posługiwać się zakazanymi praktykami jest jej mistrz i ona.

Znajomość Sonei i Akkarina wchodzi na całkiem inny poziom – stają się partnerami w walce, a wszystko wskazuje na to, że może być między nimi coś więcej. Trochę to banalne i przewidywalne, ale wcale mnie ten wątek nie zdziwił – nie wpłynął też negatywnie na samą opowieść. Nie podoba mi się to jedynie względu na postać Dorriena, który wydawał się być zakochany w dziewczynie – niestety, autorka nie poświęciła mu zbyt wiele uwagi, a szkoda, bo był to wyjątkowo sympatyczny bohater.

Kolejną osobą, którą bardzo polubiłam w trakcie czytania, jest Takan – służący Akkarina, pochodzący z Sachaki były niewolnik, obdarzony talentem magicznym, ale nie chcący z niego korzystać. Jego obecność wprowadza pewne uspokojenie do życia Wielkiego Mistrza, stanowi dla niego pożądaną przeciwwagę. Pisarka wyjątkowo zgrabnie te dwie postaci i ich losy połączyła.

„Wielki Mistrz” to chyba najbardziej udana książka z cyklu: ciekawa, z dobrym zakończeniem i pozostawiająca pewien niedosyt. Choćby dla tych kilku godzin, potrzebnych do jej przeczytania, warto sięgnąć po poprzednie tomy trylogii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz