wtorek, 30 października 2012

"Otwarte drzwi", Ian Rankin

wydawnictwo Albatros
Kiedy czytałam tę książkę, miałam przed oczami polski film "Vinci". Kradzież obrazu, podłożenie idealnej kopii na miejsce oryginału - brzmi znajomo? Różnica polega na tym, że przed telewizorem bawiłam się dobrze, natomiast czytając powieść - tylko nie najgorzej.

Mike mieszka w Edynburgu, ma zbyt dużo pieniędzy i za mało pomysłów na ich wykorzystanie. Życie bogacza mu nie odpowiada, a majątek z przyjemnością wydaje jedynie na dzieła sztuki. Jego przyjaciele również są bywalcami aukcji; pewnego wieczoru, zżymając się na wszystkich kolekcjonerów, trzymających swoje zbiory w ukryciu, postanawiają "uwolnić" obrazy przechowywane w magazynie Galerii Narodowej. Plan wydaje się dziecinnie prosty - niedługo, w trakcie "drzwi otwartych", zwiedzający będą mogli obejrzeć budynek - pozostaje tylko znalezienie fałszerza, zdolnego namalować wierne kopie, a następnie podmienienie oryginałów. Sprawy komplikują się, kiedy w akcję zostaje włączony lokalny mafioso i ani Mike, ani jego przyjaciele nie mogą czuć się bezpiecznie.

Pomysł na powieść sensacyjną jest dobry, fabuła poprowadzona sprawnie, a poczucie humoru autora uprzyjemnia czytanie. Niestety, zakończenia nie zawaham się nazwać beznadziejnym, a wątek miłosny mnie zniesmaczył. Ale, chociaż "Otwarte drzwi" nie są może dziełem wybitnym (czego też się nie spodziewałam), nadają się na miły wieczór, jako towarzystwo dla kubka herbaty i muzyki. Ta książka ma dostarczać rozrywki i tę funkcję spełnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz