niedziela, 6 października 2013

"Drugie życie Pana Roosa", Hakan Nesser

Wydawnictwo Czarna Owca
"Przez całe życie tęskniłem za samotnością w takim miejscu jak to" - cytatem z "Kradnąc konie" Pera Pettersona Hakan Nesser rozpoczyna swoja powieść. Tym samym zdobywa moje serce, bo Petterson to mój ukochany skandynawski pisarz. Dalej zdecydowane nie jest gorzej: całe "Drugie życie Pana Roosa" wyjątkowo przypadło mi do gustu.

Chociaż książka zawiera wątek kryminalny, to kryminałem bym jej nie nazwała. Cała pierwsza część to raczej powieść obyczajowa i choć jej bohaterowie popełniają przestępstwo, to nie zbrodnia jest tu najważniejsza. Sprawą zajmuje się znany czytelnikom, dociekliwy inspektor Barbarotti, ale nawet on wydaje się być bardziej zainteresowany motywami, jakimi kierował się sprawca, niż samą zbrodnią.

Ante Valdemar Roos jest osobą na tyle nieciekawą, że własna żona nazywa go meblem. W jego życiu nie dzieje się nic ciekawego - do momentu, kiedy wygrywa na loterii dwa miliony koron. Postanawia nikomu nic nie mówić, z dnia na dzień odchodzi z pracy i kupuje domek w lesie, ciesząc się wolnym czasem. Żona myśli, że Valdemar nadal jeździ do firmy, a on każdego poranka wsiada do samochodu i udaje się do Lograny, swojego azylu. Czas płynie tam wolniej, spokojniej - do dnia, kiedy samotność zakłóca niespodziewany gość. Anna, uciekinierka z kliniki odwykowej również odkrywa, że Lograna jest swoistym rajem na ziemi. Dwudziestokilkulatkę i sześćdziesięciolatka łączy szczególna więź, której nie potrafią zrozumieć - co nie przeszkadza im się nią cieszyć.
W pewnym momencie spokój leśnego siedliska zakłóca przyjazd byłego chłopaka Anny, po którym już nic nie będzie takie samo.

Rozumiem tęsknotę Valdemara za miejscem, gdzie można być samotnym i się tą samotnością cieszyć. Zwłaszcza, jeśli jest to jakieś ustronny, leśny zakątek, którego jedynymi gośćmi są zwierzęta. Miło mieć taki azyl i wcale nie dziwię się decyzji bohatera, żeby ten sekret zachować tylko dla siebie.

Nesser w "Drugim życiu Pana Roosa" stworzył ciekawe, wielowymiarowe postaci. Valdemar, z pozoru nudny i przewidywalny, okazuje się być osobą znacznie bardziej złożoną, niż mogło by się wydawać; Anna, chociaż narkomanka, wcale nie jest zła i w głębi duszy marzy jedynie o spokoju i jakimś miejscu, gdzie mogłaby czytać, pisać poezję i grać na gitarze. Inspektor Barbarotti, twardy policjant, szuka wskazówek w Biblii, a jego partnerka z dnia na dzień postanawia odejść od męża. Zdecydowanie nie są to sztampowi bohaterowie, nie jest to też kolejna książka jakby odbita przez kalkę. Być może osoba szukająca typowego skandynawskiego kryminału poczuje się zawiedziona, ale czytelnik doceniający dobre powieści obyczajowe na pewno przeczyta "Drugie życie Pana Roosa" z przyjemnością.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz