Wydawnictwo Czarne |
Chociaż nie ocenia się książki po okładce, mam wielką ochotę
to zrobić, bo zdjęcie z okładki „Bukaresztu” jest absolutnie mistrzowskie – i mówi
wiele o tym, co można znaleźć w środku: mieszaninę absurdu, piękna i brzydoty.
Taki podobno jest Bukareszt, tak widzi go autorka i tak o nim pisze.
Rumunia fascynuje. To kraj przeciwieństw: z jednej strony
zachwycająca przyroda, z drugiej brudne, chaotyczne miasta; zwykli ludzie i
żyjący w pamięci bohaterowie; szarość ulic i barwność targowisk; rozpadające
się wiejskie chałupy i największy w Europie budynek rządowy. Małgorzata Rejmer
zakochała się w tym trochę dzikim, trochę smutnym miejscu, a owocem jej miłości
jest świetna książka.
„Bukareszt. Kurz i krew” to zbiór felietonów, podzielony na
trzy części: dotyczącą rumuńskiego komunizmu, międzywojnia i współczesności.
Najbardziej chyba podobała mi się pierwsza z nich – najsmutniejsza i
wstrząsająca, bo o wielu sprawach nie miałam pojęcia. Młodzi Polacy raczej nie
słyszeli o zakazie aborcji, który z dnia na dzień złamał życie tysiącom
rumuńskich kobiet. Ani o więzieniu w Piteşti, najpotworniejszym miejscu, jakie
można sobie wyobrazić, gdzie ludzie byli zamieniani w krwawe tłumoki zdolne
jedynie do leżenia w bezruchu. A trafiali tam w celu „reedukacji przez tortury”.
Czytając te historie nie wiedziałam, co zrobić: płakać?
Przecież to nie pomoże. Próbować zrozumieć? Nie da się. Małgorzata Rejmer
opisała okropności bez kolorowania, ale i niepotrzebnego epatowani tragedią –
ot, wytłumaczenie, dlaczego Rumuni są, jacy są. To naród fatalistów, przyzwyczajony
do trudnego życia, zaradny. Poddający się władzy, ale potrafiący też zbuntować
się przeciwko reżimowi. Śmiejący się przez łzy.
Chciałabym Bukareszt Małgorzaty Rejmer zobaczyć i przeżyć.
Do tego jest chyba potrzebna znajomość rumuńskiego, ale i bez niej można
przecież obejrzeć Dom Ludu, owoc megalomanii Ceauşescu, wypić wódkę w
miejscowej knajpce, zapytać Cygankę o przyszłość. Na pewno warto. Mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz