sobota, 25 stycznia 2014

„Bukareszt. Kurz i krew”, Małgorzata Rejmer


Wydawnictwo Czarne

Chociaż nie ocenia się książki po okładce, mam wielką ochotę to zrobić, bo zdjęcie z okładki „Bukaresztu” jest absolutnie mistrzowskie – i mówi wiele o tym, co można znaleźć w środku: mieszaninę absurdu, piękna i brzydoty. Taki podobno jest Bukareszt, tak widzi go autorka i tak o nim pisze.

Rumunia fascynuje. To kraj przeciwieństw: z jednej strony zachwycająca przyroda, z drugiej brudne, chaotyczne miasta; zwykli ludzie i żyjący w pamięci bohaterowie; szarość ulic i barwność targowisk; rozpadające się wiejskie chałupy i największy w Europie budynek rządowy. Małgorzata Rejmer zakochała się w tym trochę dzikim, trochę smutnym miejscu, a owocem jej miłości jest świetna książka.

„Bukareszt. Kurz i krew” to zbiór felietonów, podzielony na trzy części: dotyczącą rumuńskiego komunizmu, międzywojnia i współczesności. Najbardziej chyba podobała mi się pierwsza z nich – najsmutniejsza i wstrząsająca, bo o wielu sprawach nie miałam pojęcia. Młodzi Polacy raczej nie słyszeli o zakazie aborcji, który z dnia na dzień złamał życie tysiącom rumuńskich kobiet. Ani o więzieniu w Piteşti, najpotworniejszym miejscu, jakie można sobie wyobrazić, gdzie ludzie byli zamieniani w krwawe tłumoki zdolne jedynie do leżenia w bezruchu. A trafiali tam w celu „reedukacji przez tortury”.

Czytając te historie nie wiedziałam, co zrobić: płakać? Przecież to nie pomoże. Próbować zrozumieć? Nie da się. Małgorzata Rejmer opisała okropności bez kolorowania, ale i niepotrzebnego epatowani tragedią – ot, wytłumaczenie, dlaczego Rumuni są, jacy są. To naród fatalistów, przyzwyczajony do trudnego życia, zaradny. Poddający się władzy, ale potrafiący też zbuntować się przeciwko reżimowi. Śmiejący się przez łzy.

Chciałabym Bukareszt Małgorzaty Rejmer zobaczyć i przeżyć. Do tego jest chyba potrzebna znajomość rumuńskiego, ale i bez niej można przecież obejrzeć Dom Ludu, owoc megalomanii Ceauşescu, wypić wódkę w miejscowej knajpce, zapytać Cygankę o przyszłość. Na pewno warto. Mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz