Nie lubię poradników. Naprawdę. Większość książek, mówiących
mi, jak żyć i co robić, by być szczęśliwym, przyprawia mnie o dreszcze. Mdli
mnie od natchnionych tekstów, pseudonaukowych twierdzeń i zapewnień, że
przedstawiona w czytanej pozycji metoda jest jedyną słuszną.
Za „The Plant – Powered Diet” zabrała się z prostej
przyczyny: stanowi ona wiarygodne źródło informacji na temat diety roślinnej, w
tym wegańskiej. A ja chciałam mieć pewność, że dostarczam organizmowi
wszystkich potrzebnych składników odżywczych. Po przeczytaniu tej książki mogę
ją z czystym sumieniem i dużym przekonaniem polecić wszystkim osobom myślącym o
zmianie sposobu żywienia.
„The Plant - Powered Diet” nie jest typowym poradnikiem.
Autorka nie wylicza dziesięciu kroków do osiągnięcia wymarzonej wagi, chociaż
kieruje swoje słowa również do tych czytelników, którym zależy na obniżeniu
masy ciała. Jednak Sharon Palmer koncentruje się przede wszystkim na
przekonaniu nas, że dieta oparta na produktach pochodzenia roślinnego jest
kluczem do zachowania zdrowia oraz do wywierania minimalnego negatywnego wpływu na
środowisko.
Autorka omawia wszystkie najważniejsze grupy produktów:
warzywa, owoce, tłuszcze, roślinne źródła białka i pełne ziarna, zwracając
uwagę na ich znaczenie dla organizmu. Podaje zalecane wielkości porcji,
wymienia składniki bardziej i mniej znane, pisze o tym, jakie najważniejsze
witaminy i minerały można w nich znaleźć. Zachęca do sięgania po egzotyczne
odmiany roślin i zbóż, jednocześnie podkreślając zasadność korzystania z
sezonowej oferty warzyw i owoców.
Bardzo podoba mi się rozsądne podejście Palmer do kwestii
diety: odstępstwa od zasad są dozwolone, jeśli organizm czegoś pragnie, a ty
jesteś gotowy mu to dać, zrób to, byle nie za często. Do tego autorka nie stara
się nikogo przekonać do przejścia na weganizm: zaleca tylko włączenie do diety
jak największej ilości żywności nieprzetworzonej, najlepiej pod postacią
warzyw, owoców i zbóż. Chcesz być weganinem, świetnie – Palmer pomoże ci zadbać
o właściwe proporcje poszczególnych składników, podpowie, po jakie produkty
sięgać częściej, a jakie lepiej ograniczyć. A jeśli nie zamierzasz rezygnować z
mięsa czy nabiału, też dobrze. Może dasz się skusić na udział w akcji Meatless Mondays
albo zredukujesz spożycie wołowiny lub jaj z chowu klatkow?
Jeśli kogoś nie odstraszają rozbudowane tabele i wyliczenia
dotyczące zawartości składników odżywczych, lektura „The Plant – Powered Diet”
będzie dla niego nie tylko wartościowa, ale i ciekawa i naprawdę rozrywkowa
(wiem, że trudno w to uwierzyć, ale Palmer naprawdę dobrze pisze i bywa
zabawna). Po skończeniu książki czuję się pewniej w kwestii swoich wyborów
żywieniowych, znalazłam w niej też przepisy na smakowite potrawy (wypróbowałam
już kilka z nich, wyszły świetnie).
„The Plant – Powered Diet” to wartościowa pozycja zarówno
dla początkujących roślinożerców, którzy znajdą w niej między innymi spis
artykułów, jakie warto kupić i przykładowy jadłospis na dwa tygodnie, jak i dla
wiernych diecie roślinnej wegetarian czy wegan, chcących zgłębić temat zdrowego
żywienia. To zdecydowanie lektura obowiązkowa, również dla Was, mięsożercy!
PS: Książkę można kupić w
sklepach TK Maxx.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz