wtorek, 14 stycznia 2014

„Kobieta w 1000° C”, Hallgrímur Helgason


Wydawnictwo Znak

Nie czytałam wielu książek islandzkich autorów. Przypominam sobie jedną czy dwie, ale chyba na naszym rynku wydawniczym nie ma też tysięcy pozycji z tego kraju. Może szkoda? Jeśli oznaczałoby to dla czytelników większą dostępność takich perełek, jak „Kobieta w 1000° C”, ze wszystkich sił namawiałabym tłumaczy do pracy.

Wydaje się nieprawdopodobne, żeby jedna osoba mogła przeżyć tyle, co Herra, bohaterka powieści Helgasona. Kobieta ma co prawda 80 lat, więc miała sporo czasu na przygody, ale i tak jej życie było co najmniej nietuzinkowe. Wnuczka pierwszego premiera Islandii i córka jedynego w tym kraju faszysty, doświadczyła wojny, porzucenia, gwałtów, życia w wielkich miastach i w wiejskiej chacie. Miała kochanków, partnerów i dzieci, przewędrowała pół Europy, mówiła wieloma językami, była prostytutką i damą, a teraz leży w swoim garażu w islandzkim mieście, za jedynych towarzyszy mając opiekunki społeczne i komputer. Staruszka siedzi w łóżku, ściska ręczny granat, który dostała od ojca do samoobrony i surfuje po Internecie. Przenosi się między aktualnymi wydarzeniami, a wspomnieniami z czasów młodości, z ironią odnosząc się do swojego życia. Dzieci „zabezpieczyły” jej majątek i jej nie odwiedzają, więc Herra mści się, szpiegując ich jak rasowy haker.

Helgason ma ostre pióro, nie szczędzi swoim czytelnikom ironii i satyry, ale potrafi też poruszyć czulszą strunę. Jego bohaterowie często dokonują złych decyzji, splot przypadków każe im znaleźć się w złym miejscu i czasie, a oni kierują się islandzką dewizą: „Tam na dole może i mnie skrzywdzili, ale na górze jestem nietkniętą dziewicą” i żyją dalej. Odporny, wyspiarski naród.

Najmocniejszą stroną tej książki są postaci. Od Herry, radzącej sobie w każdej sytuacji, przez jej ojca, rozdartego między miłością do rodziny, a uwielbieniem do Fuhrera, po kalekiego błazna, zastrzelonego przez niemieckiego żołnierza za żarty o Rzeszy. Są ludzie z wyższych sfer, jest i przygłupia wiejska dziewucha – cały przekrój islandzkiego (i ogólnie, europejskiego) społeczeństwa. Helgason  to świetny obserwator – i równie dobry pisarz. Naprawdę warto „Kobietę w 1000° C” przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz