sobota, 6 sierpnia 2011

7- Irlandia

W szale przerzucania tomów w namiocie z tanimi książkami często tracę głowę i mam ochotę kupić wszystko. Ograniczony budżet wymusza podejmowanie często trudnych decyzji i eliminowanie kolejnych pozycji. Na szczęście podczas ostatniego pobytu nad morzem nie odrzuciłam "Baru McCarthy'ego. Radości odkrywania Irlandii", tym samym fundując sobie kilka bardzo przyjemnych godzin.

Pisałam już, że uwielbiam książki podróżnicze (ostatnio przeczytałam, że jest to ulubiony gatunek Polaków). Cieszy mnie możliwość poznawania odległych krajów i snucie marzeń o tym, że kiedyś stanę we wspomnianych miejscach. Ale zgrabne opisy krajobrazów i podanie kilku przepisów nie wystarczy, żebym chciała wszystko rzucać i ruszać w drogę. Akurat Irlandia, kraj wróżek i pięknej muzyki, zawsze wydawała mi się ciekawa, lecz po przeczytaniu książki McCarthy'ego mam ochotę wsiąść w najbliższy samolot do Dublina.

Autor nie tylko podaje ciekawe fakty, ma też niezwykłe, cięte poczucie humoru. Wiele razy głośno się śmiałam, czytając o zabawnych perypetiach tego pół Anglika, pół Irlandczyka, który postanowia odkryć, gdzie tak naprawdę jest jego miejsce. W tym celu odwiedza wszystkie (a jest ich niemało), napotkane puby z nazwiskiem McCarthy w nazwie, rozmawia z nieustępliwymi, ciekawskimi gospodyniami i stara się dociec, dlaczego tak wiele osób przyjeżdża do kraju jego przodków, by zacząć nowe życie. Co takiego ma w sobie Irlandia, że ściągają tu ludzie z całego świata i czują się jak w domu? Może to legendarna gościnność i umiejętność podejmowania rozmowy przez jej mieszkańców, a może chodzi o "genetyczną pamięć miejsc", zapisaną w naszych komórkach przynależność do konkretnego, niekoniecznie zgodnego z miejscem urodzenia, kraju?

wydane przez Wydawnictwo Książnica
Sama chętnie bym się o tym przekonała. To co, pakujemy egzemplarz "Baru McCarthy'ego" do torby i lecimy do Irlandii? Mają tam mnóstwo przytulnych pubów, w których można poczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz