wtorek, 10 grudnia 2013

"Dzieci - żołnierze. Kalami idzie na wojnę", Giuseppe Carrisi

Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
Takich książek nie czyta się dla przyjemności, a raczej z chęci dowiedzenia się więcej na dany temat. Z potrzeby serca, jakkolwiek patetycznie to brzmi. Podobnie, jak z pozycjami poświęconymi przemysłowi mięsnemu, "Dzieci - żołnierzy" jednocześnie chciałam i nie chciałam dokończyć. To naprawdę dobra książka, ale opowiada o zdarzeniach, które nigdy nie powinny mieć miejsca, o których wolałoby się nie myśleć. A jednak są one częścią rzeczywistości wielu tysięcy młodych ludzi i choćby z tego powodu warto się nad nimi zastanowić.

"Dzieci żołnierze" to opis sytuacji dzieci biorących udział w działaniach zbrojnych na niemal wszystkich kontynentach. Historia kilkulatków porwanych z wiosek, siłą wcielonych do wojska, zmuszanych do nadludzkiego wysiłku i do oglądania scen rodem z horroru. Opowieść o dziewczynkach, czasami czteroletnich, brutalnie gwałconych, wykorzystywanych przez jednego lub kilku żołnierzy. O dzieciach używanych do rozminowywania drogi przemarszu oddziałów. Trudne do uwierzenia, prawda?

Giuseppe Carrisi drobiazgowo opisał problem, który dotyczy osób poniżej osiemnastego roku życia nie tylko w Afryce, ale i w Amerykach, Azji czy Europie. Wspomniał o przyczynach wykorzystywania dzieci w konfliktach zbrojnych, pokusił się też o podanie możliwych rozwiązań. Ale, co najważniejsze, napisał książkę, która poruszy chyba każdego. Po jej przeczytaniu aż rwiemy się do działania - może chociaż u kilku osób ten zapał przetrwa i stanie się początkiem czegoś dobrego. Mam taką nadzieję, bo pole do działania jest ogromne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz