wtorek, 11 października 2011

30- "Mały Wielki Człowiek", Thomas Berger

Wydana przez Wydawnictwo Wojciech Pogonowski
Zazwyczaj to chłopcy zaczytują się opowieściami o Dzikim Zachodzie, ale ja też zawsze lubiłam historie o Indianach. Polowania na bizony, taniec słońca i barwy wojenne- te sprawy interesowały mnie, podczas gdy koledzy bawili się w Power Rangers. Do tej pory nie minęła moja fascynacja pierwotnymi mieszkańcami Ameryki, chociaż teraz jest ona podszyta nie radością, ale smutkiem.

Powieść Thomasa Bergera wpadła mi w ręce podczas poznańskiej akcji Book- Change. Sięgnęłam po nią, myśląc, że to fantastyka; okładka skojarzyła mi się z książkami o Jakubie Wędrowyczu. Jednak po przeczytaniu opisu nie byłam rozczarowana i tom powędrował ze mną do domu.

"Mały Wielki Człowiek" to opowieść o losach Jacka Crabba, ostatniego uczestnika słynnej bitwy pod dowódcą generała Custera. Mężczyzna, dożywający bardzo sędziwego wieku w domu opieki, opowiada o swoim życiu, w którym nie brakowało ciekawych wydarzeń. W wieku pięciu lat trafił do obozu Czejenów i został wychowany jak rodowity Indianin, jednak w późniejszym okresie wielokrotnie zmieniał krąg najbliższych mu osób. Krążył między powstającymi właśnie miastami Dzikiego Zachodu, brał udział w gorączce złota, pracował jako poganiacz mułów. Walczył zarówno po stronie białych, jak i Czejenów, miał szwedzką i indiańską żonę i kilkoro mieszanych dzieci. Nie czuł się na miejscu ani w świecie rodaków, ani wśród wojowników i squaw, a w Ostatniej Bitwie Custera wziął udział tylko z chęci zemsty na generale.

Powieść Bergera jest ironicznym nawiązaniem do tradycyjnych opowieści o Dzikim Zachodzie. Nie brak w niej humoru, ale nie brakuje też tęsknoty za czasami, kiedy prerię przemierzały wielomilionowe stada bizonów. Muszę przyznać, że podczas lektury sama miałam ochotę usiąść w tipi albo na grzbiecie indiańskiego konia i poczuć tę atmosferę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz