wydana przez wydawnictwo W.A.B. |
Książkę czytałam dosyć długo, jednak specyficzny język i zawartości wielostronicowych wywodów filozoficznych robi swoje. Trudno mi jednoznacznie określić czy powieść mi się podobała: urzekł mnie pomysł pisarza, ale głównego bohatera bardzo nie lubiłam.
Dorian Gray, kiedy go poznajemy, jest dosyć naiwnym, ale wyjątkowo pięknym młodzieńcem. Pod wpływem komplementów portretującego go malarza, mężczyzna wypowiada życzenie, które okazuje się prawdziwym przekleństwem: aby nigdy się nie zestarzeć i zawsze móc cieszyć się młodością i urodą ciała. Po pewnym czasie Dorian odkrywa, że chociaż jego twarz się nie zmienia ani pod wpływem czasu, ani postępków, jakich się dopuszcza, to portret ulega przeobrażeniom, obrazującym jego czyny. Im bardziej niegodziwy staje się pierwowzór, tym brzydszy jest jego wizerunek. Chociaż Dorianowi zdarzają się momenty refleksji, a nawet ślady postanowienia poprawy, to chęć używania życia i poczucie bezkarności wygrywają z sumieniem, przekształcając uroczego niegdyś mężczyznę w monstrum bez serca.
"Portret Doriana Graya" warto przeczytać, bo na pewno jest ciekawym przykładem dziewiętnastowiecznej literatury, ukazującym portret angielskiej klasy wyższej. Książka w swoich czasach wywołała skandal, co tylko świadczy o tym, iż Wilde trafił w sedno, opisując wady i grzeszki arystokracji. Chociaż powieść trudno mi zaliczyć do kategorii "najbardziej porywające", to mimo wszystko cieszę się, że po nią sięgnęłam - nie tylko dlatego, że mogę ją sobie odhaczyć na liście "klasyka do przeczytania", ale również z powodu emocji, jakie wywołała: od zniechęcenia, przez podziw, obrzydzenie, po ulgę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz