poniedziałek, 30 lipca 2012

"Człowiek, który słucha koni", Monty Roberts

wydana przez wydawnictwo Media  Rodzina
Pamiętam swoją fascynację "Zaklinaczem koni". Ta opowieść o kalectwie, uporze i miłości, w tym miłości do koni, przez jakiś czas należała do moich ulubionych powieści. Było to chyba w okresie, kiedy każdego lata jeździłam na obozy jeździeckie, szczęśliwa, że mogę spędzać dni w stajni i w siodle.

"Człowiek, który słucha koni" bardzo różni się od książki Evansa. Po pierwsze, nie jest to powieść, tylko spisane wspomnienia. Po drugie, chociaż nie brakuje w nich dramatycznych wydarzeń i wielkich uczuć, to miałam problemy, żeby się w nich zatracić. Owszem, Monty Roberts opisuje bardzo ciekaw rzeczy; tak, jego życie na pewno nie było nudne. Cenię tę książkę za jej tematykę, za to, że autor z pewnością jest wspaniałym człowiekiem, który dużo poświęcił, aby porozumieć się z końmi - ale jako dzieło literackie pozostawia ona wiele do życzenia.

Monty Roberts dokonał niemożliwego: nauczył się końskiego języka. Zaobserwował i opracował na swój użytek system znaków, które służą koniom, ale też innym zwierzętom uciekającym, do porozumiewania się, a potem wykorzystał go do ujeżdżania. Posługując się językiem Equus, jak go nazwał, zdołał "połączyć się" z tysiącami wierzchowców, nakłaniając je do współpracy. W młodości widywał swojego ojca, "łamiącego" konie, zadającego im ból, posługującemu się tradycyjnymi metodami ujeżdżenia i kiełznania. Monty postanowił, że jego sposoby porozumiewania się, podpatrzone u dzikich mustangów, sprawią, iż zwierzęta nie tylko nie doświadczą cierpienia, ale będą chętnie współpracować z człowiekiem.

W trakcie czytania zaczęłam się zastanawiać, ile razy sprawiłam wierzchowcowi ból, często bezwiednie, przez niedostatek wiedzy. Może, gdybym wcześniej natknęła się na "Człowieka, który słucha koni", postępowałabym inaczej? Pewnie spróbowałabym metody Robertsa, chcąc się przekonać czy to, czego on wielokrotnie dokonał, kilka razy przed obliczem królowej Anglii, jest możliwe do zastosowania przez przeciętnego, kochającego konie człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz